Po dość długiej przerwie daje Wam następny rozdzialik z dedykacją dla Keiry Higashiyamy. Mam nadzieję, że będzie się podobał. Dziękuję za komentarze pod poprzednią notką i zapraszam do czytania.
~*~
Puści – istoty z ludzkich dusz zrodzone. Przepełnione uczuciami nienawiści oraz żalu - uczuciami wiążącymi je ze światem żywych. Podstawą do ich pokonania jest jedno sprawne cięcie przez maskę. Wystarczy jedynie ,że Shinigami, czyli Bóg Śmierci użyje w tym celu swojego zanpakutō. Zatem jak mogła dokonać tego nastolatka, która jeszcze przed kilkoma minutami była przestraszonym kotem i to tylko dzięki swej ludzkiej sile? I przede wszystkim skąd wiedziała, co ma zrobić? Czyżby instynkt? A może kryje w sobie jakąś tajemnice?
- Co to było?! – Zastępczy zdziwiony poderwał się z ziemi. Nie wierzył własnym oczom. Ta drobna szatynka okazała się nadzwyczaj silna, ale przecież to niemożliwe. W końcu jest tylko zwykłym człowiekiem. Czy, aby na pewno? - Jak ty to zrobiłaś?! I od kiedy potrafisz władać mieczem?
- Skąd mam wiedzieć. - Wzruszyła ramionami - Zwyczajnie poczułam, że muszę zrobić, to co zrobiłam. To przeczucie. Czasem mi się tak zdarza. Poza tym, gdy człowiek ma kogoś bardzo ważnego do ochrony wtedy staje się naprawdę silny Truskaweczku. Jeśli zaś chodzi o walkę mieczem to chodząc do szkoły średniej niższego stopnia w Tochigi należałam do klubu kendo, więc coś nie coś o tym wiem.
- Czyli, że jak? – Drapał się po głowie - Zaraz! Mówiłem ci, żebyś nie nazywała mnie „Truskaweczkiem”!
- Oj, oj nie marudź bo Truskaweczka mogę zamienić na Rudzielca. Jasne?! A teraz wybacz, ale muszę
się doprowadzić do porządku, bo w piżamie do szkoły nie pójdę. – Odwróciła się na pięcie, by skierować swe kroki ku drzwiom domostwa.
- Hej poczekaj! – Krzyknął za nią Kurosaki – Najpierw jakimś cudem rozwalasz silnego hollow’a, a w tym momencie idziesz do domu, jak gdyby nigdy nic?
- Dokładnie Ichi! – Rzuciła przez ramię i naciskając klamkę zniknęła wewnątrz budynku.
~*~
Kolejny niczym nie różniący się od pozostałych dzień w klasie II - III. Inoue i Chizuru chichotały niczym szalone. Honshō zapewne opowiadała jej o przeżyciach związanych z nową przyjaciółką. Keigo oraz Mizuiro grali we wciąż nieśmiertelne kółko krzyżyk, a Kuchiki odsypiała ciężką noc po walce z pustymi.
- Dzień dobry. – Do klasy weszła nauczycielka – Proszę wszystkich o ciszę i zajęcie swoich miejsc. Jako, że dziś rozpoczynamy nowy semestr ponownie wybierzemy przewodniczącego klasy i zastępcę. Są jacyś chętni? – W pomieszczeniu zapanowała bezkresna cisza. Jakoś nikt nie palił się do objęcia tych jakże wdzięcznych stanowisk. – Skoro nie ma chętnych najlepiej będzie wybrać kogoś z doświadczeniem. Może… – Spojrzała na listę osób w dzienniku - Ishida – kun ty byłeś vice- przewodniczącym w poprzednim semestrze, prawda?
- Tak.
- Przepraszam, ale czy mógłbyś zostać nim i w tym półroczu?
- Oczywiście. Żaden problem.
- Świetnie. Zatem pozostał nam jeszcze do wyboru przewodniczący. Jakieś propozycje?
- Sensei, ja Arisawa Tatsuki nominuję Nakatomi Yukiko na przewodniczącą klasy II-III. – Yuki posłała przyjaciółce mordercze spojrzenie. Ta zaś w odpowiedzi wystawiła jej język. – Ona najbardziej nadaje się do tej roli.
- Kto jest za tym wyborem? – Wszystkie łapki ochoczo powędrowały w górę.
- Proszę pani nie zgadzam się z tym! – Krzyknęła z irytacją w głosie sama zainteresowana – Dopiero, co się tutaj przeprowadziłam, więc nie mogę być przewodniczącą.
- Przykro mi młoda damo, ale już zadecydowaliśmy.
~*~
Trzymając w dłoni bukiet tygrysich lilii mijała kolejne rzędy nagrobków. Nagrobków malujących się jako skupiska bezosobowej, mnogiej materii, odarte z twarzy i imion, które w jakiś niezwykły sposób stały się najwspanialszymi pomnikami ludzkiego życia, a jednocześnie najżałośniejszymi śladami jego porażki. W końcu dotarła do obranego celu – przed dawno nieodwiedzany grób matki. Dziś był ten dzień – szczególny dzień. Dzień, o którym nie potrafiła, nie chciała zapomnieć.
- Minęło wiele czasu, mamo… - Wstawiła lilie do wazonu z lewej strony nagrobka - ulubione kwiaty mamy. Nadal pamiętała te wspaniałe, beztroskie chwile, kiedy razem sadziły je w przydomowym ogródku. Wtedy wszystko wydawało się takie proste
– Jak się miewasz? Chyba nie za dobrze, skoro nie żyjesz. U mnie wszystko w porządku, choć przez te pięć lat wiele się zmieniło. Niedługo kończę liceum, dlatego uczę się pilnie. Wciąż zastanawiam się, jakby wyglądało moje życie gdybyś tutaj była. Naprawdę bardzo mi cię brakuje. – Po policzku Yukiko spłynęła łza. Zdziwiona tym zjawiskiem otarła ją. – Przepraszam, że tak rzadko tu bywam, lecz obiecuję to zmienić. Jutro też przyjdę. – Powiedziała nieco posmutniałym tonem i ruszyła ku wyjściu z cmentarza.
- Wreszcie cię znalazłem, Nakatomi. – Niespodziewanie usłyszała za sobą znajomy głos. – Dlaczego nie powiedziałaś Mtsumoto dokąd idziesz?
- Nie powinno ją interesować, gdzie wychodzę. – Odwróciła się - Zresztą mogę robić, co zechcę.
- Chyba nie do końca. Nie dotrzymałaś swojej obietnicy. – Tōshirō posłał jej wymowne spojrzenie – Zapominałaś, że jesteś celem pustych?
- Nie, nie zapomniałam. Pamiętam też, że twoja porucznik miała być gościem w moim domu, a nie robić za moją niańkę.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś irytująca?
- Nie, ale niezmiernie miło mi to słyszeć. – Uśmiechnęła się lekko – A tak właściwie, co ty tutaj robisz? Chyba nie przyszedłeś tylko po, to aby powiedzieć mi, że jestem irytująca czyż nie?
- Zgadza się. – Odparł typowo chłodnym dla siebie tonem – Chcę z tobą pomówić o czymś szczególnie ważnym, podobnie jak Urahara. Idziemy.
~*~
Mały, osiedlowy sklepik ze słodyczami. Wyśniony przez bardzo odbiegającego od norm geniusza – Urahar’ę Kisuke. Właściwie nie różniący się niczym od tych, które dostrzegamy wyglądając przez okno. Upływające dni w niczym go nie zmieniają. Jednakże nie dajcie się zwieść temu złudzeniu. Dlaczego? Ponieważ mimo zwyczajnego wyglądu jest czymś więcej niż tylko sklepem, ale czym – chyba nikt ze zwykłych śmiertelników nie śmie tego przypuszczać. Hitsugay’a rozsunął drzwi do jednego z wielu pokoju, ażeby wraz z młodą Nakatomi zawitać do środka. W pokoju przy małym stoliku herbacianym siedział wysoki mężczyzna w pasiastym kapeluszu żywo dyskutując o czymś z Renji’m i Kurosaki’m.
- Dobry wieczór Kapitanie Hitsugaya i serdecznie witam Nakatomi-chan. – Powitał ich były kapitan dwunastej dywizji z szerokim uśmiechem na twarzy. - Może herbatki? - Oboje zgodnie kiwnęli głowami. Klika minut później z polecenia sklepikarza w salonie zjawiła się mała, fioletowo włosa dziewczynka niosąc na tacy napój oraz naczynia. Postawiła wszystko na stole i kłaniając się uprzednio popuściła pomieszczenie. - Nazywam się Urahara Kisuke – skromny właściciel tego miejsca. – Tu zwrócił się do szatynki – Zastanawiasz się pewnie cóż mamy ci do przekazania prawda. – Bardziej stwierdził niżeli zapytał. – Zatem nie przedłużając, wyjaśniam. – Oznajmił nalewając zielonej herbaty do filiżanek – Mając na uwadze fakt, iż przyczyną tego całego zamieszania w Karakurze jest rzeczywiście ludzkie dziecko o niezwykle wysokich zdolnościach kenki postanowiliśmy skonsultować się z Soul Society. Jednogłośnie wówczas zapadła decyzja o poddaniu cię specjalnemu treningowi dzięki któremu zyskasz moce Shinigami. W późniejszym czasie otrzymasz odznakę Boga Śmierci w Zastępstwie i będziesz pracować wraz z Kurosaki’m – san. - Dziewczyna spoglądała na Kisuke oczami pełnymi zdziwienia zupełnie nie dowierzając usłyszanym słowom. Dotychczas istniała jako najzwyczajniejsza uczennica liceum niczym specjalnie się nie wyróżniająca i było jej z tym dobrze. Aż do wczoraj nie miała pojęcia o istnieniu Pustych czy Strażników Śmierci, a teraz ci zupełnie obcy dla niej ludzie tak po prostu chcą, by z dnia na dzień stała się częścią ich świata. Tylko, czy ktokolwiek ma prawo zażądać, aby w imię przyszłości zapomniała o swojej teraźniejszości?
- Wolne żarty! – Krzyknęła poirytowana wywodem blondyna – Ani mi się śni stać po tej samej stronie, co wy. Przeraża mnie to. Nie chcę po raz kolejny mierzyć się z demonami przypominającymi tego z rana, a na pewno nie dam się wkręcić w wojnę z jakimiś czubkami. Tak ciężko pojąć, iż wolę być tylko zwyczajną dziewczyną i żyć z tą świadomością, że mogę widzieć złe dusze oraz Bóstwa Śmierci. Wybaczcie, jeśli was rozczarowałam. – Powiedziała zdecydowanym tonem. Tōshirō widząc reakcję nastolatki wstał z swojego miejsca i przysiadł obok niej wpatrując się przez moment w jej niebieskie oczy. Doskonale znał te obawy, przecież jeszcze kilkadziesiąt lat temu sam znajdował się w podobnej sytuacji. Wówczas to Matsumoto przekonała go do wstąpienia w szeregi Akademii Sztuk Duchowych i pewnie, gdyby nie ten przypadek nadal tkwił, by w Rukongai nie świadom ogromu swej mocy.
- Wiem, co czujesz. Musisz jednak wziąć pod uwagę fakt, że osoby o tak dużej energii duchowej jak twoja powinny nauczyć się ją kontrolować. W innym wypadku przyczynisz się do zderzenia dwóch światów, które nie powinny się zetknąć cóż za tym idzie śmierci wielu niewinnych ludzi. – Yuki właśnie otwierała usta, ażeby coś powiedzieć jednakże młody dowódca uciszył ją gestem ręki - Zrozum tak będzie dla ciebie najlepiej. - Po tych słowach na krótką chwilę zapanowała cisza. Nawet tykający zegar zdawał się bardziej przeszkadzać, niż zazwyczaj. Zupełnie jakby chciał pokazać, że od przeznaczenia nie ma ucieczki. - Więc jak będzie, Yukiko? – Padło wreszcie pytanie. Brązowowłosa nie odpowiedziała od razu. Siedziała ze spuszczoną głową, a jej oczy drgnęły. Dopiero teraz zaczynało docierać do niej prawdziwe znaczenie słów małego Kapitana. Musiała podjąć trudną decyzję. Decyzję, która stanie się wyborem na całe życie.
- Nie pozostawiacie mi wyboru. - Westchnęła, biorąc łyk herbaty – Zgadzam się nawet, jeśli wcale mi się to nie podoba. – Odpowiedziała, a na twarzy małego Kapitana zagościł ledwie dostrzegalny aczkolwiek triumfalny uśmiech.
- Świetnie. – Ponownie głos zabrał Kapelusznik - Na początek przez najbliższy miesiąc zaczynając od jutra będziesz trenować u mnie. Teraz jednak powinnaś już wracać, bo jest dość późno. – Uznając ostatnie słowa mężczyzny za koniec rozmowy wstała żegnając się i ruszyła ku wyjściu ze sklepu. Kiedy tylko znalazła się na zewnątrz nieoczekiwanie poczuła jak ktoś delikatnie chwyta ją za rękę. Momentalnie się odwróciła, a jej oczom ukazała się pomarańczowa czupryna Zastępczego Strażnika Śmierci.
- Zaczekaj Yukiko. Odprowadzę cię do domu. – Zaproponował.
- Dziękuję Ichigo, ale naprawdę nie ma takiej potrzeby.
- Jak chcesz. – Odparł niepocieszony - To do zobaczenia jutro. Uważaj na siebie.
- Obiecuję. – Odeszła na kilka kroków, ażeby po chwili wrócić - Zapomniała bym. - Podbiegła do przyjaciela i nim ten zdobył się na jakąkolwiek reakcję stanęła na palcach i z uśmiechem pocałowała go w policzek - Dzięki za rano. Na razie. - Zaskoczony Kurosaki stał jeszcze w miejscu przez dobrych parę sekund nie wiedząc, cóż ma ze sobą zrobić. Cały czas patrzył na oddalającą się przyjaciółkę raz po raz dotykając swojego policzka. W końcu odwrócił się na pięcie i zszokowany ruszył w przeciwną stronę.
- Ona jest nieobliczalna. – Przemknęło mu przez myśl.