sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział IX Zanpakutō



Na początku chciałabym dedykować tę notkę Okeyli Kodori w podziękowaniu za wykonanie dla mnie tego pięknego szablonu.
Nie przedłużając zapraszam do czytania i komentowania.
Mata ne!

~*~

- Ech... - Kapelusznik westchnął teatralnie - Jesteś równie impulsywna, jak matka.
- Znałeś moją mamę? – Spytała wyraźnie zaskoczona.
- Owszem. Mieliśmy przyjemność pracować razem, kiedy byłem jeszcze w Soul Society. – Naciągnął mocniej kapelusz, ażeby przysłonić blask w swych oczach. Wolał, aby nikt z obecnych nie domyślił się, że wie więcej, niż mówi. Poza tym doskonale, zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli w tym momencie ujawniłby zbyt dużą część informacji o Miyuki, które miał zamiar zachować dla siebie, mogłyby tylko przysporzyć kłopotów Yukiko, a przecież w zupełności tego nie chciał. - Wtedy również z jakiegoś powodu na mnie krzyczała.
- Rozumiem. Powiedzmy, że ci wierzę. – Odparła bez przekonania odgarniając kosmyk niesfornych włosów za ucho. W ciągu tych kilku dniu zdążyła na tyle poznać tego człowieka, aby domyślić się, że coś ukrywa. Mimo wszystko nie pytała. Skoro postanowił nie mówić nic więcej to uszanuje jego decyzję. Zastanawiały ją jednak słowa, które wcześniej usłyszała. Czy to oznaczało, że jej mama mieszkała w Społeczności Dusz? Zapewne tak. Dlaczego zatem nigdy o tym nie wspominała?- Co teraz będziemy robić?
- Trenować dalej oczywiście. Czas na lekcję trzecią. W odróżnieniu do wcześniejszego testu ten nie posiada limitu czasowego. Tylko od ciebie zależy ile potrwa. Polega na strąceniu mojego kapelusza. Jeśli tego dokonasz zaliczę to, jako wygraną. - Nim Kisuke się obejrzał dziewczyna jednym, sprawnym ruchem ostrza przecięła kapelutek na dwie równiutkie części. - Całkiem nieźle, widać, że nawet nieuwolniony miecz może posiadać taką moc. - Sięgnął do kieszeni po zapasowe nakrycie głowy, by zaraz je założyć. - Sprawdzian trzeci zaliczony. Przejdźmy, więc od razu do dalszej części treningu. Najwyższa pora abyś zaczęła wprawiać się w fechtunku i poznała swoje shikai - pierwsze uwolnienie miecza, do którego potrzebna jest znajomość jego imienia. - Urahara uniósł ku górze swoją laskę, po czym odpieczętował ukrytą w niej Szkarłatną Księżniczkę. – Dobrze zapamiętaj, to, co teraz powiem. Obserwuj bacznie ruchy przeciwnika. Bądź szybka i zwinna. Nie pozwól, aby cię zaskoczył. Nigdy nie trać czujności.

~*~

Siedzieli na kilku większych kamieniach, oczekując zakończenia toczącego się pod czujnym okiem Urahary treningu Yuki. Po raz pierwszy od kilku dni, na ich twarzach nie gościł ten wszystkim znany uśmiech. Byli niezwykle poważni.
- Powtórka z rozrywki, co nie Tessai? – Jinta kątem oka dostrzegł wychodzącego z dołu pomocnika sklepikarza. – Cały jesteś?
- Nie do końca. Moje okulary znowu uległy całkowitemu zniszczeniu.
- Innymi słowy, nic ci nie jest. Zresztą nie ważne. Kierownik dobył miecza, więc zaczyna się prawdziwa zabawa. Nie możesz tego przegapić.

~*~

Ściskając mocniej miecz w dłoni ruszyła na Kapelusznika. Wyprowadziła szybkie cięcie mające dosięgnąć przeciwnika, lecz ten z niemal dziecinną łatwością zrobił unik i przeszedł do kontrofensywy. Był silny i niebywale szybki. Silniejszy niż młoda Bogini Śmierci mogła sobie wyobrazić. Sprawiał, iż cały czas cofała się pod naporem uderzeń. Niespodziewanie zmienił rytm i jeden z jego ataków przełamał jej obronę i ranił w policzek.
- Nie zachowałaś ostrożności, a mówiłem, abyś bacznie obserwowała poczynania swego przeciwnika. – W głosie Urahary zabrzmiała twarda nuta - W czasie walki musisz być gotowa na wszystko. Inaczej zginiesz.
Zamierzała ponownie zaatakować, kiedy skądś do jej uszu dobiegł melodyjny, kobiecy głos. Granice między realnym i wewnętrznym światem zaczęły się zacierać. Biel i czerń mieszały się w odcienie szarości, a wśród nich niespodziewanie "wykwitła" znajoma postać - kobieta w białym kimonie. Postać, która stanowi delikatne dopełnienie swej pani. W końcu są dwiema połówkami tej samej duszy.
- Na co czekasz, Yukiko? Wciąż mnie nie wezwałaś. Pozwól, więc dać sobie podpowiedź, dzięki której poznasz me imię. - Istota uśmiechnęła się chytrze nie zamierzając udzielić prostej wskazówki. - Ludzie powiadają, że każdej zimy płaczę łzami zimnymi i niepowtarzalnymi w swym pięknie i doskonałości.
Czyżby nawiązanie do śniegu? Czy właśnie on jest brakującym elementem tej układanki, który pozwoli naszej bohaterce odnaleźć imię swojego alter ego? Jeśli chcecie poznać odpowiedź na te pytania najpierw musimy cofnąć się w przeszłość.

~*~

- Mamusiu przeczytasz mi bajkę?
- A chcesz? - Mała rezolutnie pokiwała główką. - W takim razie, o czym ma być?
- O wojowniku i księżniczce Shi’rze.
- Skarbie może tym razem coś innego. Tę znasz prawie na pamięć.
- Ale lubię słuchać, kiedy mi ją czytasz. - Zrobiła słodkie oczka. - Mamo proszę.
- Dobrze niech Ci będzie. - Sięgnęła na półkę, aby rozpocząć opowieść. - Dawno, dawno temu w czasach, gdy żyli samuraje w czasie, kiedy wszystko było ułożone według norm, gdy nie było potrzeby dzielenia świata na dobro i zło przez zaspy śniegu przebija się młody mężczyzna. Ma na sobie zbroję wojownika, zniszczoną przez czas. Już wie, że powinien był zostać na głównym szlaku a nie szukać drogi przez góry. Teraz jednak to bez znaczenia – nie wie, gdzie szukać drogi powrotnej, gdzie odnaleźć tę prowadzącą do celu. Zgubił się zimą pośród gór i od wielu dni nie widział żadnego człowieka. W tej chwili dostrzega jedynie dwie czaple - parę przepięknych białych ptaków, tańczących z gracją wśród śniegu. Ich obraz przypomniał mu ukochaną, którą zostawił wyruszając na wojnę.
- Jestem ciekawa, dlaczego ci wszyscy władcy lubią tak bardzo wywoływać wojny? – Zapytała dziewczyna swego ukochanego.
- Tu nie chodzi o to, że lubią. Robią to dla dobra królestwa.
- Mylisz się mój ukochany. Oni kochają horrory. Horrory, w których dziesiątki tysięcy niewinnych istnień zostaje straconych - niemających nawet szans bezpiecznie wrócić do domu. Naprawdę nie mogę zrozumieć, czemu opuszczają swoje ukochane i idą, chociaż tego nie chcą.
- Yukino, jeśli w walce dokonam wielkich czynów, twój szlachetny ojciec zaakceptuje mnie. Jestem pewien, że pozwoli mi wziąć cię za żonę. Z uwagi na moje uczucia, z uwagi na to by bronić twego szczęścia pójdę na wojnę.
Jego, żal, tęsknota, niepewność uczuć młodej dziewczyny, smutek i zmęczenie kazały mu napiąć łuk. Strzała dosięgła celu godząc w jedno z skrzydeł ptaka. - Matka przerwała opowieść. Ucałowała Yukiko w czoło i sądząc, iż zasnęła zamierzała wyjść z pokoju. Niespodziewanie jednak usłyszała, że dziewczynka na wpół przytomna szepce „jeszcze nie śpię”. Na dźwięk wypowiadanych przez nią słów uśmiechnęła się pod nosem i kontynuowała. - Wojownik jednakże odchodzi, aby wyruszyć w dalszą drogę. Dni mijały, a on wciąż nie zbliżył się znacząco do podnóża gór. Przez dłuższy czas krąży wokół tego samego miejsca, aż w końcu wraca do punktu wyjścia. Uświadamia mu to ustrzelona wcześniej czapla, którą ponownie napotyka na swej drodze. Dostrzegł również piękną kobietę stojącą w śnieżnobiałym kimonie. Ostrzega ją, że w dni, gdy płacze księżniczka Shira, dzieje się coś smutnego.
- Ludzie powiadają, że łzy bogini Shirahime spadające na ziemię zapowiadają nieszczęście. Powinnaś, czym prędzej wracać do domu.
- Śnieg to nie łzy Pani śniegu. – Kobieta wpatruje się w niego. Nie zaszczyca go uśmiechem. - Śnieg nie jest moimi łzami. To płacz dzieci, którym na imię śnieg. Yuki to ich łzy.
Odchodzi wskazując mu właściwą drogę. Zdziwienie w oczach mężczyzny i stado wilków podrywających się w powietrze. Już wie, z kim rozmawiał. Słyszał jej słowa na pożegnanie. Być może i ty kiedyś zdołasz usłyszysz ten głos w głębi swojego maleńkiego serduszka.
Pani Nakatomi odłożyła książkę na miejsce i spojrzała na córkę. Miarowy oddech i zamknięte oczka utwierdziły ją w przekonaniu, że zasnęła w najlepsze.


~*~

Zastanawiała się jak słowa wypowiedziane przez istotę mieszkającą w głębi jej duszy mają się do białego puchu. Przymknęła na moment powieki, aby zaraz ponowie je otworzyć. Teraz i ona wiedziała, z kim rozmawiała.
- Shirahime! Chiru Shirahime! – Krzyknęła. - Jesteś boginią śniegu. Mama mi często o tobie czytała.
- Gratuluje, wreszcie pozwoliłaś do siebie dotrzeć. Zgadza się jestem władczynią śniegu, ale mam też władzę nad lodem. – Biała Księżniczka wraz wypowiedzeniem ostatnich słów dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Nakatomi z kolei wróciła pod skrzydła rzeczywistości trzymając w dłoni miecz w uwolnionej formie. Wyglądał dość osobliwie. Biała rękojeść idealnie współgrała z połowicznie białym ostrzem. Ostrzem, które swym kształtem przypominało nieco szermierczy floret.

~*~

- Skoro twój pogromca dusz został uwolniony przejdźmy oficjalnie do następnej lekcji.
- Przepraszam, Urahara- san to chyba nie najlepszy pomysł. Na tą chwilę mam za dużo reiatsu i z pewnością nie zdołam nad nim zapanować. Tak, więc proszę zrób unik. - W stronę właściciela sklepiku poleciała fala śnieżnej zamieci niszcząc wszystko, co napotka na swej drodze.
- Krzycz, Benihime! Tarcza Krwawej Mgły! - Zareagował błyskawicznie. W ułamku sekundy pojawiła się przed nim szkarłatna tarcza, zatrzymując tym samym najsilniejsze uderzenie. - Jejciu gdyby nie moja tarcza krwawej mgły mógłbym z powodzeniem robić za lodową rzeźbę. Znowu zniszczyłaś mój kapelusz. Zaliczyłaś trzecią lekcję. Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Możesz wracać do domu i odpocząć. Jutro również przyjdź do mojego sklepu. – Powiedział spokojnie i ponownie zapieczętował zanpakutō w lasce.
- Dobrze. Tylko najpierw niech ktoś mi wytłumaczy, jakim sposobem mam wrócić do mojego ludzkiego ciała, bo przecież tak chodzić nie będę. – Przeniosła spojrzenie na Ichigo, co dało mu do zrozumienia, że to właśnie on ma się podjąć zadania. Nie mając większego wyboru niechętnie wyciągnął z kieszeni odznakę zastępczego Boga Śmierci i przyłożył do piersi. Chwilę później stał tuż obok przyjaciółki w swojej duchowej postaci.
- Patrz się i ucz Yu-chan. Wystarczy stanąć za swoim ciałem i unieść je. Potem po prostu w nie wejść. Zrozumiałaś czy może mam prościej wytłumaczyć? – Zapytał wracając do swej cielesnej formy.
- Zrozumiałam. Głupia nie jestem i nie mów do mnie „Yu-chan”, ponieważ nie lubię tego określenia. Jasne?! – Po tych słowach mając go całkowicie w poważaniu rzuciła pozostałym krótkie „na razie” na pożegnanie i opuściła treningową pustynię.

~*~
Shirahime - Biała Księżniczka
Chiru - Opadac
Floret - Broń w szermierce sportowej

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział VIII Bóg Śmierci

Witam. - Nieśmiało wychyla się zza rogu - Dawno nic tu nie pisałam, ale zwyczajnie nie miałam czasu. Panna błękitna też jakoś nie miała ochoty do mnie zawitać. No, ale ostatecznie się pojawiła i udało się co nieco napisać. Nie przedłużając bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednią notką i zapraszam Was do czytania.

~*~

Powoli wraz z Yukiko wkradamy się w niezwykły dla nas świat. Miejsce, które zdaje się być jednym wielkim snem nie mającym prawa zaistniej w rzeczywistości– jej wewnętrzny świat. Zdaje się być podobnym do tego, który dostrzegamy za oknem. A jednak jest inny.
- A ty, kim jesteś? - Wśród bieli śniegu dostrzega postać. Piękną kobietę w białym kimonie. Na tym nieskazitelnym tle przepięknie wyróżniają się jej czarne oczy i włosy. Zdaje się wpatrywać w ten świat, znając go takim, jakim tylko ona potrafi go pojąć
- Jestem częścią twojej duszy. - Odparła jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Tak samo jak to miejsce. Powinnaś już o tym wiedzieć.
- W takim razie, dlaczego cię nie znam?
- Bo nie dane nam było się jeszcze poznać. Ukryłaś mnie głęboko wewnątrz swej podświadomości nie pozwalając do siebie dotrzeć. - W głosie kobiety brzmiała pełna smutku nuta, ton, którego nigdy wcześniej w nim nie słyszałam – Jednakże nie czas teraz na tego typu rozmowy. Masz zadanie do wykonania. - Wraz z wydźwiękiem ostatnich słów ziemia zadrżała, a grunt pod nogami dziewczyny zaczął się rozpadać. Spadała w nieznane sobie odmęty ciemności krzycząc przy tym z nieskrywanym przerażeniem. Nie pozostawała jednak sama. W tej dość nierealnej chwili towarzyszyła jej nowo poznana, urocza istota. Istota, która przestaje być wyłącznie tłem dla aktorów tego przedziwnego spektaklu. - Niesamowite, że wciąż możesz krzyczeć. Nie bój się Shinigami potrafią zapanować nad śmiercią! Posiadają kontrolę nad duszami!
- Tyle, że ja jestem zwykłym człowiekiem! Tylko człowiekiem!
- Mylisz się moja droga. Nie jesteś zwyczajnym człowiekiem, co więcej nigdy nim nie byłaś. Od urodzenia posiadasz własne moce Bóstwa Śmierci. Odszukaj je teraz! Dla ciebie jedyną szansą odnalezienia mocy Boga Śmierci jest właśnie moment, gdy ten świat się rozpada. Znajdź je i pamiętaj, jeśli ci się nie powiedzie zanim wszystko tu ulegnie zniszczeniu staniesz się pustym. Nie będzie odwrotu. - Towarzysz Nakatomi dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Odszedł odprowadzany jedynie bladym światłem księżyca zostawiając za sobą steki tysięcy białych wielościanów.

~*~

- Szefie zgodnie z planem przechodzę w tryb eliminacji! - Krzyczał z dołu Tessai - Zaklęcie wiążące numer dziewięćdziesiąt dziewięć, typ drugi: Wielka Pieczęć! Pierwsza pieśń: Wstrzymujące owinięcie! Druga pieśń: Setka połączonych zamków!
- Kuso, Tessai – san przestań! Jeśli potraktujesz ją w taki sposób, wówczas prędzej zginie niż zostanie Strażnikiem Śmierci! – Chłopak postąpił kilka kroków naprzód w tym momencie gotów za wszelką ceną wyciągnąć przyjaciółkę z szybu. Na szczęście w porę zareagowała młoda Kuchiki, która przy pomocy obezwładniającego zaklęcia skutecznie przywołała Kurosakiego do
porządku. - Zwolnij czar Rukia! Ona jest moją przyjaciółką!
- Ichigo kretynie uspokój się wreszcie. Pozwól Tessai ’owi działać. On wie, co robi. Zaufaj mi wszystko będzie dobrze.

~*~

Mimowolnie zamknęła oczy tonąc w wszechobecnej ciszy. Usiłowała skupić się na postawionym przed nią wyzwaniu, lecz wciąż napotykała jedynie chaos własnych myśli. Niespójne chaotyczne wizje swej podświadomości zupełnie niewiążące się z boskimi mocami. I właśnie wtedy, kiedy sądziła, że wszystko stracone na wierzch wypłynęło jedno jedyne, ale jakże ważne w swej treści wspomnienie: „I jeszcze jedno pamiętaj, iż duchowa nić boga śmierci jest koloru czerwonego”.
- To jest to dzięki Kapeluszniku. - Ze spokojem wymalowanym na twarzy uchyliła powieki, by zaraz pociągnąć za jedną spośród tysięcy duchowych nici – te najbardziej poszukiwaną. Gdy tylko jej palce dotknęły delikatnej powierzchni czerwonej nici wieko pudełka się otworzyło, a ze środka wysunęła się rękojeść miecza.
- Gratuluję. - Usłyszała za sobą znajomy, kobiecy głos. Głos na dźwięk, którego gwałtownie się odwróciła - Naprawdę udało ci się je znaleźć. Więc teraz mogę wyjawić ci moje imię.
- Czyżbyś Ty była?
- Nie stój tak! Szybko! Wyciągnij mnie!

~*~

Stała wyprostowana z dumą spoglądając przed siebie - wygrała. Pozostałości po masce pustego powoli zamieniały się w biały pył, a tęczówki na powrót przybierały naturalny kolor. Szata Strażnika Śmierci zaś delikatnie powiewała na wietrze. U boku była też katana – miecz z złotą tsubą w kształcie płatka śniegu - niepodważalny dowód na przynależność do ich świata.
- Urahara Kisuke-san!!! - Krzyknęła rozeźlona, jak tylko Sklepikarz stanął naprzeciw niej - Jak śmiałeś wepchnąć mnie do tego dołu!
- Wybacz, Nakatomi– chan to było konieczne dla ukończenia tej lekcji. - Mężczyzna uśmiechnął się przepraszająco, skrywając twarz za swoim wachlarzem. - No, ale przecież nie było tak źle. W efekcie końcowym z niego wyszłaś i jakby nie patrzeć zdobyłaś duchowe moce.
- Nie było tak źle?! Pojęcia nie masz, o czym mówisz!
- Ech... - Urahara westchnął teatralnie - Jesteś równie impulsywna, co twoja matka.

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział VII Pierwszy krok do stania się Shinigami.

Wróciłam i bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność. Studia się zaczęły, a uczyć się trzeba i to nie tylko do sesji. A teraz dedykacja. Dziś notka dla Zakoffanej - za to, że znosi moje humory, za przyjaźń i wszystko, co dla mnie robi oraz dla Demuska za to, że jest.
~*~

Siedziała na dachu budynku obserwując budzącą się do życia Karakurę. Wszystko wydawało się tak zwyczajne. Zgiełk ulicznego ruchu i śpieszący się ludzie – odarty z imion tłum, niepomny historii rozgrywającej się koło niego, zamknięty w swoim życiu. Lubiła wysokie miejsca. Sprawiały, że wszystkie dotąd trudne i zagmatwane sprawy nagle stawały się oczywiste.
- Mogę się przysiąść? – Odwróciła się słysząc znajomy głos i kiwnęła głową na znak aprobaty. - Co robisz tutaj tak wcześnie rano? Martwi cię coś?
- Nie wszystko jest w porządku Kuchiki -san. Po prostu nie mogłam spać. – Nic nie było w porządku. Zwyczajnie zaczynała powoli mieć dosyć bycia słabą, nieporadną Orihime. Czas najwyższy na zmiany. – Poza tym stąd jest najlepszy widok na miasto. – Dłuższą chwilę obie przyglądały się w ciszy tysiącom obrazów, jakie po prostu pasują do mieszkańców tego miejsca. Każdy z nich wyciska swoje piętno na tym mieście. W końcu miasto staje się ich twarzami. A może ich twarze to właśnie to miasto? – Myślisz, że można zaprzyjaźnić się z kimś, kto przybył z dalekiego i nieznanego ci miejsca?
- Nie bardzo wiem, co powiedzieć. - Zwróciła wzrok ku niebu, jakby chciała z niego coś wyczytać, jak gdyby znało odpowiedź na zadane pytanie. – Ja też przybyłam do twojego świata z dalekiego miejsca, o którego istnieniu jeszcze niedawno nie miałaś pojęcia. Jednak wydaje mi się, że jesteśmy przyjaciółkami.
- Masz rację. – Uśmiechnęła się - Ulżyło mi.

~*~

- Dlaczego nie obudziłaś mnie wcześniej Rangiku– san?! - Krzyknęła, w pośpiechu poprawiając przed lustrem kokardę od mundurka. – Serdeczne dzięki!
- Błagam ciszej głowa mi pęka. No i budziłam cię kilka razy, ale za każdym razem wydawałaś się przytomna.
- Jakoś nie przypominam sobie! I dobrze ci tak. Trzeba było nie urządzać wczoraj popijawy. - Wzięła szkolną torbę i drugie śniadanie, po czym skierowała w stronę drzwi wejściowych. – Do zobaczenia później! – Nie czekając na vice kapitan dziesiątki, wybiegła z domu.


~*~
Kolejny dzień w rodzinie Kurosaki rozpoczął się zwyczajnie. Żywiołowy Isshin postanowił, jak co dzień powitać syna w dość nietypowy sposób. Podkradł się cichutko pod drzwi jego pokoju, a gdy te się otworzyły wyskoczył na niego z okrzykiem:
- Dzień dobry, Ichigo! - Chłopak jednakże nie dał się zaskoczyć i zamaszystym kopniakiem posłał ojczulka na bliskie spotkanie z przeciwległą ścianą. - Mój synu, świetnie odparowałeś – Niezrażony starszy Kurosaki podniósł się z podłogi gotów do ponownego ataku. - Tylko, jakiż jest sens w odpieraniu ataków, jeśli samemu się nie atakuje? Jak tak dalej pójdzie, nie poczujemy męskiej więzi! I jeszcze raz, nadchodzę!
Każdy poranek rozpoczynał się od tego właśnie dość osobliwego rytuału - bitwy w sypialni Zastępczego Strażnika Śmierci. Dla postronnego obserwatora takie zachowanie mogłoby się wydawać, co najmniej nienormalne, ale w tej rodzinie było to nic innego jak zwyczajny początek zwyczajnego dnia.
- Odwal się wreszcie ode mnie! – Kolejnym ciosem zafundował ojcu przelot przez całą długość korytarza.

~*~

Szła korytarzem, co jakiś czas witając się z mijającymi ją, znajomymi osobami. Związane w kucyk długie, brązowe włosy kołysały się w rytm kroków. Spacer po szkolnym dziedzińcu dobrze jej zrobił. Burza, kłębiąca się do tej pory w jej głowie wreszcie ustała.
- Hej, Nakatomi - san! – Usłyszała za sobą wesoły, dziewczęcy głos - Zaczekaj! – Przystanęła, aby zaraz odwrócić się w stronę Ayami Dairenji – przewodniczącej klubu shōgi. – Dokąd tak znowu pędzisz?
- Spieszę się na zebranie samorządu. O, co chodzi Dairenji – senpai?
- Słyszałam, że nie wybrałaś jeszcze żadnego z klubów, dlatego chciałabym abyś wstąpiła do naszego. Jeśli do nas dołączysz na pewno uda się nam wystartować w zawodach międzyszkolnych. Zgódź się proszę.
Trwała przez moment w zamyśleniu nie wiedząc jak odpowiedzieć. Z jednej strony propozycja starszej koleżanki wydawała się ciekawa. Z drugiej zaś jakoś nigdy nie przepadała za grą w szachy, choć była w nie całkiem dobra.
- Dziękuję, że mnie zapraszasz, lecz ja już zdecydowałam. – Odparła po chwili namysłu – Zamierzam dołączyć do kółka babin tonowego. Wybacz.

~*~

Język japoński - ulubiony przedmiot Yukiko. Ulubiony, ponieważ mogła z radością odkrywać
piękno literackiego świata zgłębiając przy okazji swoją pasję - czytanie. Jednak dziś było inaczej. Spoglądając pustym wzrokiem za okno, myślami powoli zatracała się gdzieś w innej rzeczywistości mimowolnie tracąc poczucie miejsca i czasu. Zastanawiała się, czy zdoła sprostać postawionemu przed nią zadaniu, w końcu jest tylko dzieckiem, piętnastoletnią uczennicą szkoły średniej, a w jej ręce - zwykłego człowieka zostanie oddana niezwykła moc. Lada moment na jej barki złożona będzie olbrzymia odpowiedzialność. Odpowiedzialność za ludzkie życie, dusze i ten świat. Odpowiedź jest prosta albo z węgla przekształci się w diament lub ulegnie destrukcji.
- Nakatomi kontynuuj. – Z zamyślenia wyrwał ją głos wyraźnie zniecierpliwionej nauczycielki.
- Tak – odpowiedziała wstając, choć zupełnie nie wiedziała, od czego zacząć. Na szczęście z pomocą przyszedł Hitsugaya podsuwając karteczkę z napisem: Czytaj od szóstej linijki na stronie 43. Nastolatka zerknęła na niego kątem oka i uśmiechnęła się lekko w podziękowaniu. - Właśnie modlę się w głębi serca, by ten śnieg, który jesz, stał się jak lody z nieba i dał tobie i innym ten chleb powszedni pragnę tego całym sercem.
- Powinnaś bardziej uważać młoda damo. – Stwierdziła pani profesor przyglądając się wciąż rozkojarzonej dziewczynie. Ta prychnęła tylko pod nosem i zerknęła na ścienny zegar. Wskazywał, że pozostało jeszcze dziesięć minut do końca wykładu.

~*~
W towarzystwie Bogów Śmierci zawitała przed stary, raczej rzadko przyjmujący klientów, sklep Kapelusznika. Na podwórzu zawzięcie kłóciła się dwójka dzieci o znajomych twarzach. Jinta, bo takie imię nosił chłopiec krzyczał coś na temat sprzątania miedzy czasie okładając miotłą nieco starszą od siebie Ururu. Ucichł dopiero, kiedy Kuchiki wyrwała mu zmiotkę.
- K-, Kto to? - Powiedział odwracając się jednocześnie, żeby zobaczyć któż pozbawił go owego przedmiotu.
- Nigdy, się nie zmieniasz, co mały. Właściciel w środku?
- Witamy ponownie. Tak, czeka.
Weszli do jednego z dobrze im znanych pokoi, w którym Urahara wraz z swym pomocnikiem Tessai’em popijał zieloną herbatkę.
- Witajcie, witajcie. Miło, że jesteście – Odstawił filiżankę i podszedł do przybyłych. -Gotowa na trening Yukiko- san?
- Nie przychodziłabym tu gdybym nie była.
- Świetnie. Zapraszam, zatem do specjalnej sali treningowej. – Kisuke otworzył przejście i razem z swoimi gośćmi zszedł do podziemi. Oczom zebranych ukazał się widok zdawało się niemającej końca pustyni o skalnym krajobrazie. Pod której niebem beztrosko latały stworzone z magii ptaki – To jak? Zaczynamy? Tessai zdążył już wszystko przygotować.
- Tak. – Odparła znudzona - Im szybciej tym lepiej.
- Wedle życzenia moja droga. W przeciwieństwie do Kurosaki’ego źródło twojej duchowej mocy jest w nienaruszonym stanie, dlatego rozpoczniemy lekcją numer dwa.
Nim się obejrzała, Sklepikarz uderzył ją końcem swojej laski w czoło. Poczuła jakby jakaś nie dająca się opisać siła wyrwała jej duszę z ciała. Niewiele się pomyliła - ciało powoli osuwało się na ziemię, a ona sama w duszy postaci najzwyczajniej w świecie stała tuż obok. Teraz z fizycznym ciałem łączył ją jedynie łańcuch losu – nieodłączny element każdej ludzkiej duszy.
- Kuso, mogłeś przynajmniej uprzedzić! – Krzyknęła poirytowana niespodziewanym obrotem zdarzeń – A teraz wyjaśnij mi proszę, jakim cudem jestem duchowym bytem.
- Nie złość się. Przemiana w duszę to pierwszy krok do stania się Shinigami. Nie ma się, czym martwić póki łańcuch przeznaczenia jest cały. Bez przeszkód możesz powrócić do fizycznej formy. Inaczej sprawy mają się, kiedy zostanie przerwany. - Zanim ktokolwiek zdążył zareagować Tsubakishi przeciął siekierą łańcuch losu uczennicy Urahary.
- Łaaa, czy ja umieram?! - Spytała przerażona patrząc na trzymany w dłoniach odcięty koniec łańcucha.
- Dokładnie. – Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. - Po przecięciu łącznika duszy nie ma odwrotu. Musisz umrzeć. I jeszcze jedno korozja zacznie się od uciętej końcówki. Dosięgając twojej klatki piersiowej sprawi, że staniesz się Pustym takim samym jak te, które zwabiasz do siebie. Jeżeli nie chcesz zostać jednym z nich musisz ulec przemianie. W momencie, gdy ta lekcja dobiegnie końca zyskasz moce Strażnika Śmierci. Tobie pozostawiam wolny wybór.
- Chyba oczywistym jest, cóż wybieram prawda? - Jej głos był spokojny, nie bała się już. Wierzyła, że będzie tak, jak ma być. Jeśli dziś umrze, oznaczać to będzie, że nie miała dłużej cieszyć się życiem. - W końcu po coś tu jestem.
- Okej. Do dzieła. Zaklęcie wiążące numer 99: Pieczęć! – Złożył dłonie w geście inkantacji demonicznego zaklęcia, aby skutecznie skrępować ręce dziewczyny, po czym wrzucił ją do wykopanego przez Tsukabishi’ego i dzieciaki sporej głębokości dołu. - Nakatomi–san! – Usłyszała dobiegający z góry głos byłego kapitana - Musisz wejść tu na górę. Na tym właśnie polega ta lekcja.
- Zgłupiałeś? Nie ma możliwości dokonania czegoś takiego ze związanymi rękoma.
- Dla chcącego nic trudnego. Zapomniałbym, masz 72 godziny na stanie się Bóstwem Śmierci w przeciwnym razie będziemy zmuszeni cię unicestwić. Na koniec mała wskazówka nici duchowe Shinigamich są koloru czerwonego. Powodzenia Yukiko - chan!

~*~

Nie wiedziała ile godzin upłynęło odkąd znalazła się na dnie zniszczonego szybu. Nie posiadała zegarka, a określenie upływ czasu w pomieszczeniu, w którym panuje „wieczny półmrok” było niemalże niewykonalne. Próbowała wykonać postawione przed nią zadanie, lecz z marnym skutkiem. Z każdą minioną chwilą bardziej żałowała podjętej decyzji, aczkolwiek nie zamierzała się poddać. Chciała wygrać. Chciała przeżyć tę ryzykowną grę, na której szali postawiła własną duszę. - Kuso i niby jak ja mam stąd wyjść?! Ech… Gdybym nie miała związanych rąk, to nie było by kłopotu, ale nie mam. - Rozmyślania Yuki przerwane zostały przez niespodziewane pojawienie się jednego z małych pomocników Sklepikarza.
- Hejka. Przyniosłem jedzenie, bo pomyślałem, że pewnie zgłodniałaś.
- Nie czuję głodu. Przypatrz się uważnie został mi jeszcze całkiem spory kawałek łańcucha. Zresztą jestem teraz duszą, więc nie możliwym jest, abym odczuwała głód.
- Pozwól, że powiem ci coś ciekawego. Od momentu, w którym się tu znalazłaś minęło 70 godzin. Zwyczajna ludzka duszyczka właśnie stawałaby się pustym. I jeszcze jedno, siła ostatniej korozji znacznie różni się siłą od pozostałych.
- O czym ty mówisz?! - Nie dostała słownej odpowiedzi, lecz zamiast tego chłopak w pośpiechu wdrapał się na górę zupełnie, jakby czegoś się obawiał. Dopiero wówczas zdała sobie sprawę, iż tym ów czymś była rozpoczynająca się ostatnia faza korozji łańcucha losu. W jednej chwili wszystkie pozostałe spoiwa naraz poczęły się rozpadać. Czuła się, co raz gorzej. Słabła z każdą kolejną sekundą. Ból stawał się jeszcze bardziej nieznośny, paraliżował całe ciało, nie była w stanie wydobyć z siebie więcej siły. Resztkami woli powstrzymywała łzy. Czyżby to był koniec? Czy właśnie w taki sposób ma umrzeć?
~*~

Z pozornym spokojem w sercu przyglądał się dziewczynie. Wcale nie uśmiechał mu się pomysł, ażeby Yukiko ryzykowała swoje jakże cenne życie dla zdobycia mocy Władcy Śmierci. Starał się zachowywać naturalnie, nie dać po sobie poznać zdenerwowania. Jednak możliwość nie zobaczenia więcej swojej przyjaciółki, ciążyła mu coraz bardziej.
- Urahara –san, Tōshirō zróbcie coś przecież ona zaraz zmieni się w Hollow'a! - krzyknął widząc jak twarz licealistki zaczyna okalać dziwna, biała substancja.
- Kurosaki- san uspokój się i uwierz w nią. - Podjął Kapelusznik - Podjęła decyzję, więc na pewno tak łatwo się nie podda. Przyjrzyj się dobrze. Zwykle, podczas gdy ktoś zmienia się w pustego, jego dusza rozpada się i dematerializuje. U niej jest zupełnie inaczej. Ciało wciąż pozostaje nie zmienne, kształtuje się tylko maska. Oznacza to, że wciąż z tym walczy i jest duże prawdopodobieństwo, iż przemieni się w Bóstwo Śmierci. Z tobą było tak samo i jak widzisz stoisz tu teraz i masz się całkiem dobrze.
LAYOUT BY OKEYLA