piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział VII Pierwszy krok do stania się Shinigami.

Wróciłam i bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność. Studia się zaczęły, a uczyć się trzeba i to nie tylko do sesji. A teraz dedykacja. Dziś notka dla Zakoffanej - za to, że znosi moje humory, za przyjaźń i wszystko, co dla mnie robi oraz dla Demuska za to, że jest.
~*~

Siedziała na dachu budynku obserwując budzącą się do życia Karakurę. Wszystko wydawało się tak zwyczajne. Zgiełk ulicznego ruchu i śpieszący się ludzie – odarty z imion tłum, niepomny historii rozgrywającej się koło niego, zamknięty w swoim życiu. Lubiła wysokie miejsca. Sprawiały, że wszystkie dotąd trudne i zagmatwane sprawy nagle stawały się oczywiste.
- Mogę się przysiąść? – Odwróciła się słysząc znajomy głos i kiwnęła głową na znak aprobaty. - Co robisz tutaj tak wcześnie rano? Martwi cię coś?
- Nie wszystko jest w porządku Kuchiki -san. Po prostu nie mogłam spać. – Nic nie było w porządku. Zwyczajnie zaczynała powoli mieć dosyć bycia słabą, nieporadną Orihime. Czas najwyższy na zmiany. – Poza tym stąd jest najlepszy widok na miasto. – Dłuższą chwilę obie przyglądały się w ciszy tysiącom obrazów, jakie po prostu pasują do mieszkańców tego miejsca. Każdy z nich wyciska swoje piętno na tym mieście. W końcu miasto staje się ich twarzami. A może ich twarze to właśnie to miasto? – Myślisz, że można zaprzyjaźnić się z kimś, kto przybył z dalekiego i nieznanego ci miejsca?
- Nie bardzo wiem, co powiedzieć. - Zwróciła wzrok ku niebu, jakby chciała z niego coś wyczytać, jak gdyby znało odpowiedź na zadane pytanie. – Ja też przybyłam do twojego świata z dalekiego miejsca, o którego istnieniu jeszcze niedawno nie miałaś pojęcia. Jednak wydaje mi się, że jesteśmy przyjaciółkami.
- Masz rację. – Uśmiechnęła się - Ulżyło mi.

~*~

- Dlaczego nie obudziłaś mnie wcześniej Rangiku– san?! - Krzyknęła, w pośpiechu poprawiając przed lustrem kokardę od mundurka. – Serdeczne dzięki!
- Błagam ciszej głowa mi pęka. No i budziłam cię kilka razy, ale za każdym razem wydawałaś się przytomna.
- Jakoś nie przypominam sobie! I dobrze ci tak. Trzeba było nie urządzać wczoraj popijawy. - Wzięła szkolną torbę i drugie śniadanie, po czym skierowała w stronę drzwi wejściowych. – Do zobaczenia później! – Nie czekając na vice kapitan dziesiątki, wybiegła z domu.


~*~
Kolejny dzień w rodzinie Kurosaki rozpoczął się zwyczajnie. Żywiołowy Isshin postanowił, jak co dzień powitać syna w dość nietypowy sposób. Podkradł się cichutko pod drzwi jego pokoju, a gdy te się otworzyły wyskoczył na niego z okrzykiem:
- Dzień dobry, Ichigo! - Chłopak jednakże nie dał się zaskoczyć i zamaszystym kopniakiem posłał ojczulka na bliskie spotkanie z przeciwległą ścianą. - Mój synu, świetnie odparowałeś – Niezrażony starszy Kurosaki podniósł się z podłogi gotów do ponownego ataku. - Tylko, jakiż jest sens w odpieraniu ataków, jeśli samemu się nie atakuje? Jak tak dalej pójdzie, nie poczujemy męskiej więzi! I jeszcze raz, nadchodzę!
Każdy poranek rozpoczynał się od tego właśnie dość osobliwego rytuału - bitwy w sypialni Zastępczego Strażnika Śmierci. Dla postronnego obserwatora takie zachowanie mogłoby się wydawać, co najmniej nienormalne, ale w tej rodzinie było to nic innego jak zwyczajny początek zwyczajnego dnia.
- Odwal się wreszcie ode mnie! – Kolejnym ciosem zafundował ojcu przelot przez całą długość korytarza.

~*~

Szła korytarzem, co jakiś czas witając się z mijającymi ją, znajomymi osobami. Związane w kucyk długie, brązowe włosy kołysały się w rytm kroków. Spacer po szkolnym dziedzińcu dobrze jej zrobił. Burza, kłębiąca się do tej pory w jej głowie wreszcie ustała.
- Hej, Nakatomi - san! – Usłyszała za sobą wesoły, dziewczęcy głos - Zaczekaj! – Przystanęła, aby zaraz odwrócić się w stronę Ayami Dairenji – przewodniczącej klubu shōgi. – Dokąd tak znowu pędzisz?
- Spieszę się na zebranie samorządu. O, co chodzi Dairenji – senpai?
- Słyszałam, że nie wybrałaś jeszcze żadnego z klubów, dlatego chciałabym abyś wstąpiła do naszego. Jeśli do nas dołączysz na pewno uda się nam wystartować w zawodach międzyszkolnych. Zgódź się proszę.
Trwała przez moment w zamyśleniu nie wiedząc jak odpowiedzieć. Z jednej strony propozycja starszej koleżanki wydawała się ciekawa. Z drugiej zaś jakoś nigdy nie przepadała za grą w szachy, choć była w nie całkiem dobra.
- Dziękuję, że mnie zapraszasz, lecz ja już zdecydowałam. – Odparła po chwili namysłu – Zamierzam dołączyć do kółka babin tonowego. Wybacz.

~*~

Język japoński - ulubiony przedmiot Yukiko. Ulubiony, ponieważ mogła z radością odkrywać
piękno literackiego świata zgłębiając przy okazji swoją pasję - czytanie. Jednak dziś było inaczej. Spoglądając pustym wzrokiem za okno, myślami powoli zatracała się gdzieś w innej rzeczywistości mimowolnie tracąc poczucie miejsca i czasu. Zastanawiała się, czy zdoła sprostać postawionemu przed nią zadaniu, w końcu jest tylko dzieckiem, piętnastoletnią uczennicą szkoły średniej, a w jej ręce - zwykłego człowieka zostanie oddana niezwykła moc. Lada moment na jej barki złożona będzie olbrzymia odpowiedzialność. Odpowiedzialność za ludzkie życie, dusze i ten świat. Odpowiedź jest prosta albo z węgla przekształci się w diament lub ulegnie destrukcji.
- Nakatomi kontynuuj. – Z zamyślenia wyrwał ją głos wyraźnie zniecierpliwionej nauczycielki.
- Tak – odpowiedziała wstając, choć zupełnie nie wiedziała, od czego zacząć. Na szczęście z pomocą przyszedł Hitsugaya podsuwając karteczkę z napisem: Czytaj od szóstej linijki na stronie 43. Nastolatka zerknęła na niego kątem oka i uśmiechnęła się lekko w podziękowaniu. - Właśnie modlę się w głębi serca, by ten śnieg, który jesz, stał się jak lody z nieba i dał tobie i innym ten chleb powszedni pragnę tego całym sercem.
- Powinnaś bardziej uważać młoda damo. – Stwierdziła pani profesor przyglądając się wciąż rozkojarzonej dziewczynie. Ta prychnęła tylko pod nosem i zerknęła na ścienny zegar. Wskazywał, że pozostało jeszcze dziesięć minut do końca wykładu.

~*~
W towarzystwie Bogów Śmierci zawitała przed stary, raczej rzadko przyjmujący klientów, sklep Kapelusznika. Na podwórzu zawzięcie kłóciła się dwójka dzieci o znajomych twarzach. Jinta, bo takie imię nosił chłopiec krzyczał coś na temat sprzątania miedzy czasie okładając miotłą nieco starszą od siebie Ururu. Ucichł dopiero, kiedy Kuchiki wyrwała mu zmiotkę.
- K-, Kto to? - Powiedział odwracając się jednocześnie, żeby zobaczyć któż pozbawił go owego przedmiotu.
- Nigdy, się nie zmieniasz, co mały. Właściciel w środku?
- Witamy ponownie. Tak, czeka.
Weszli do jednego z dobrze im znanych pokoi, w którym Urahara wraz z swym pomocnikiem Tessai’em popijał zieloną herbatkę.
- Witajcie, witajcie. Miło, że jesteście – Odstawił filiżankę i podszedł do przybyłych. -Gotowa na trening Yukiko- san?
- Nie przychodziłabym tu gdybym nie była.
- Świetnie. Zapraszam, zatem do specjalnej sali treningowej. – Kisuke otworzył przejście i razem z swoimi gośćmi zszedł do podziemi. Oczom zebranych ukazał się widok zdawało się niemającej końca pustyni o skalnym krajobrazie. Pod której niebem beztrosko latały stworzone z magii ptaki – To jak? Zaczynamy? Tessai zdążył już wszystko przygotować.
- Tak. – Odparła znudzona - Im szybciej tym lepiej.
- Wedle życzenia moja droga. W przeciwieństwie do Kurosaki’ego źródło twojej duchowej mocy jest w nienaruszonym stanie, dlatego rozpoczniemy lekcją numer dwa.
Nim się obejrzała, Sklepikarz uderzył ją końcem swojej laski w czoło. Poczuła jakby jakaś nie dająca się opisać siła wyrwała jej duszę z ciała. Niewiele się pomyliła - ciało powoli osuwało się na ziemię, a ona sama w duszy postaci najzwyczajniej w świecie stała tuż obok. Teraz z fizycznym ciałem łączył ją jedynie łańcuch losu – nieodłączny element każdej ludzkiej duszy.
- Kuso, mogłeś przynajmniej uprzedzić! – Krzyknęła poirytowana niespodziewanym obrotem zdarzeń – A teraz wyjaśnij mi proszę, jakim cudem jestem duchowym bytem.
- Nie złość się. Przemiana w duszę to pierwszy krok do stania się Shinigami. Nie ma się, czym martwić póki łańcuch przeznaczenia jest cały. Bez przeszkód możesz powrócić do fizycznej formy. Inaczej sprawy mają się, kiedy zostanie przerwany. - Zanim ktokolwiek zdążył zareagować Tsubakishi przeciął siekierą łańcuch losu uczennicy Urahary.
- Łaaa, czy ja umieram?! - Spytała przerażona patrząc na trzymany w dłoniach odcięty koniec łańcucha.
- Dokładnie. – Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. - Po przecięciu łącznika duszy nie ma odwrotu. Musisz umrzeć. I jeszcze jedno korozja zacznie się od uciętej końcówki. Dosięgając twojej klatki piersiowej sprawi, że staniesz się Pustym takim samym jak te, które zwabiasz do siebie. Jeżeli nie chcesz zostać jednym z nich musisz ulec przemianie. W momencie, gdy ta lekcja dobiegnie końca zyskasz moce Strażnika Śmierci. Tobie pozostawiam wolny wybór.
- Chyba oczywistym jest, cóż wybieram prawda? - Jej głos był spokojny, nie bała się już. Wierzyła, że będzie tak, jak ma być. Jeśli dziś umrze, oznaczać to będzie, że nie miała dłużej cieszyć się życiem. - W końcu po coś tu jestem.
- Okej. Do dzieła. Zaklęcie wiążące numer 99: Pieczęć! – Złożył dłonie w geście inkantacji demonicznego zaklęcia, aby skutecznie skrępować ręce dziewczyny, po czym wrzucił ją do wykopanego przez Tsukabishi’ego i dzieciaki sporej głębokości dołu. - Nakatomi–san! – Usłyszała dobiegający z góry głos byłego kapitana - Musisz wejść tu na górę. Na tym właśnie polega ta lekcja.
- Zgłupiałeś? Nie ma możliwości dokonania czegoś takiego ze związanymi rękoma.
- Dla chcącego nic trudnego. Zapomniałbym, masz 72 godziny na stanie się Bóstwem Śmierci w przeciwnym razie będziemy zmuszeni cię unicestwić. Na koniec mała wskazówka nici duchowe Shinigamich są koloru czerwonego. Powodzenia Yukiko - chan!

~*~

Nie wiedziała ile godzin upłynęło odkąd znalazła się na dnie zniszczonego szybu. Nie posiadała zegarka, a określenie upływ czasu w pomieszczeniu, w którym panuje „wieczny półmrok” było niemalże niewykonalne. Próbowała wykonać postawione przed nią zadanie, lecz z marnym skutkiem. Z każdą minioną chwilą bardziej żałowała podjętej decyzji, aczkolwiek nie zamierzała się poddać. Chciała wygrać. Chciała przeżyć tę ryzykowną grę, na której szali postawiła własną duszę. - Kuso i niby jak ja mam stąd wyjść?! Ech… Gdybym nie miała związanych rąk, to nie było by kłopotu, ale nie mam. - Rozmyślania Yuki przerwane zostały przez niespodziewane pojawienie się jednego z małych pomocników Sklepikarza.
- Hejka. Przyniosłem jedzenie, bo pomyślałem, że pewnie zgłodniałaś.
- Nie czuję głodu. Przypatrz się uważnie został mi jeszcze całkiem spory kawałek łańcucha. Zresztą jestem teraz duszą, więc nie możliwym jest, abym odczuwała głód.
- Pozwól, że powiem ci coś ciekawego. Od momentu, w którym się tu znalazłaś minęło 70 godzin. Zwyczajna ludzka duszyczka właśnie stawałaby się pustym. I jeszcze jedno, siła ostatniej korozji znacznie różni się siłą od pozostałych.
- O czym ty mówisz?! - Nie dostała słownej odpowiedzi, lecz zamiast tego chłopak w pośpiechu wdrapał się na górę zupełnie, jakby czegoś się obawiał. Dopiero wówczas zdała sobie sprawę, iż tym ów czymś była rozpoczynająca się ostatnia faza korozji łańcucha losu. W jednej chwili wszystkie pozostałe spoiwa naraz poczęły się rozpadać. Czuła się, co raz gorzej. Słabła z każdą kolejną sekundą. Ból stawał się jeszcze bardziej nieznośny, paraliżował całe ciało, nie była w stanie wydobyć z siebie więcej siły. Resztkami woli powstrzymywała łzy. Czyżby to był koniec? Czy właśnie w taki sposób ma umrzeć?
~*~

Z pozornym spokojem w sercu przyglądał się dziewczynie. Wcale nie uśmiechał mu się pomysł, ażeby Yukiko ryzykowała swoje jakże cenne życie dla zdobycia mocy Władcy Śmierci. Starał się zachowywać naturalnie, nie dać po sobie poznać zdenerwowania. Jednak możliwość nie zobaczenia więcej swojej przyjaciółki, ciążyła mu coraz bardziej.
- Urahara –san, Tōshirō zróbcie coś przecież ona zaraz zmieni się w Hollow'a! - krzyknął widząc jak twarz licealistki zaczyna okalać dziwna, biała substancja.
- Kurosaki- san uspokój się i uwierz w nią. - Podjął Kapelusznik - Podjęła decyzję, więc na pewno tak łatwo się nie podda. Przyjrzyj się dobrze. Zwykle, podczas gdy ktoś zmienia się w pustego, jego dusza rozpada się i dematerializuje. U niej jest zupełnie inaczej. Ciało wciąż pozostaje nie zmienne, kształtuje się tylko maska. Oznacza to, że wciąż z tym walczy i jest duże prawdopodobieństwo, iż przemieni się w Bóstwo Śmierci. Z tobą było tak samo i jak widzisz stoisz tu teraz i masz się całkiem dobrze.
LAYOUT BY OKEYLA