środa, 30 stycznia 2013

Rozdział I Karakura-chou.


Niebo spowiły ciemne, deszczowe chmury. Wiatr mocniej niż zazwyczaj kołysał gałązkami wiśniowych drzew. Zapowiadał się kolejny ponury, jesienny dzień.
Wzdłuż wąskiej alejki między domami podąża młoda, brązowowłosa dziewczyna. Dziś zresztą, jak co dzień ubrana w białą bluzkę z długim rękawem połączoną z kołnierzem w marynarskim stylu oraz krótką, plisowaną spódniczkę - zwyczajny szkolny strój obowiązujący każdego ucznia Tochigi. Co jakiś czas spoglądając z tęsknotą na przelatujące wysoko ponad błękitnym niebem bezimienne, dzikie łabędzie. Stado pięknych, białych ptaków z gracją „tańczących” na wietrze. Wolnych od trosk dnia codziennego. Wolnych od zmartwień. Wolnych od wszystkiego.
- Zazdroszczę wam tej wolności - pomyślała. Pośpiesznym krokiem dociera przed duży, dwupiętrowy domek z wielkim szyldem wiszącym na jednej z jego szarych ścian, który głosił: „ WYNAJEM DOMÓW INOUE” – cel jej długiej podróży. Otworzyła metalową furtkę i podeszła do drzwi, by zaraz nacisnąć przycisk domofonu.
- Kto tam?
- Tutaj Nakatomi Yukiko. – Odpowiedziała spokojnie – Przyszłam po swój klucz do mieszkania.
- Dobrze. Poczekaj chwilkę. Zaraz otworzę. - Kilka sekund później u progu domu powitała ją rudowłosa nastolatka o nieco wybujałych kształtach. - Yukiko-chan! – Do oczu zaczęły napływać jej łzy. Łzy szczęścia, których nijak nie potrafiła powstrzymać. Nie mogła uwierzyć, że znów widzi koleżankę z dzieciństwa. - To naprawdę ty, Yuki. Minęło tyle czasu. Stęskniłam się za tobą. –
W przypływie radości rzuciła się, żeby wyściskać niczego niespodziewającą się dziewczynę.
- Ja też się cieszę, że cię znowu widzę Inoue. - Odpowiedziała uśmiechając się ciepło, mimo, iż w głębi duszy nie podzielała entuzjazmu tkającej księżniczki. Nic na to nie mogła poradzić. W końcu nigdy nie pałała szczególną sympatią do tej dziewczyny. Musiała jednak przyznać, że pomimo upływu miesięcy wciąż była taką, jaką ją zapamiętała z dziecięcych lat: zawsze uśmiechniętą, przesadnie miłą i zbyt otwartą w kontaktach miedzy ludzkich - No, ale teraz puść mnie, bo się jeszcze uduszę. Poza tym to dwuznacznie wygląda.
- Przepraszam! – Uwolniła „przyjaciółkę” z swego uścisku – To było silniejsze ode mnie. – Uśmiechnęła się przepraszająco – W każdym razie musisz być zmęczona, więc może pójdziemy obejrzeć twój nowy dom. – Zaproponowała.
- Z przyjemnością.

~*~

Denpa Keisoku Kenkyūka. Dość nietypowa, by nie rzecz niezwykła w swym jestestwie pracownia laboratoryjna. Cóż w niej takiego niezwykłego? Ano niezwykłym jest fakt, iż mieści się w Zmarłych Świecie. Świecie, w którym ściśle monitoruje się milionowe, ludzkie miasta i ich mieszkańców - tysiące twarzy, odartych z imion, odartych z historii, bezosobowych, jak tło, cienie niemające większego znaczenia. A my zwykli, bierni widzowie odważymy się przekroczyć próg tego miejsca. Miejsca, gdzie zaiste Kurotsuchi Mayuri wraz z swymi podwładnymi – Shinigami dwunastego oddziału króluje.
- Kurotsuchi Taichi – Zawołał pochylony nad jednym z monitorów, niezwykle pochłonięty czymś młody mężczyzna – Przeanalizowałem dane, które pan kazał i chyba udało mi się odnaleźć przyczynę tegoż anormalnego zjawiska.
- Czyżbyś wreszcie zrobił coś pożytecznego ciołku. – Bardziej stwierdził niżeli zapytał – No, nie stój, jak ten kołek. Przesuń, że się! – Przegnał podwładnego zniecierpliwionym ruchem dłoni, a ten odsunął się tak szybko, iż wpadł na stojącą nieopodal panią porucznik – drugą najważniejszą osobę w dywizji. Kapitan zaś powolnym krokiem podszedł do jednego z wielkich monitorów, ażeby przyjrzeć się wynikom wykonanych analiz. Z każdą linijką czytanego tekstu jego oblicze poważniało, a złote oczy błyszczały typową dla genialnego naukowca fascynacją. – Faktycznie ta dziwna energia od wczoraj ponownie przekracza normy. Zaiste bardzo ciekawe - Ach, wprost nie mogę się doczekać, aby przeprowadzić na niej całą gamę badań. Nemu idziemy powiadomić o wszystkim Kapitana Dowódcę! – Oznajmił i ruszył w kierunku drzwi nie zaważając na to, czy „córka” podąża za nim, czy może wciąż stoi bezczynnie w tym samym miejscu.

~*~

Dom, zwyczajny typowo japoński. Dość stary, lecz wystarczająco przestronny dla jednej osoby. W ogrodzie rosły rozłożyste sosny, był nawet mały staw oraz kilka pięknie rzeźbionych kamiennych latarni. Właśnie na taki „krajobraz” spoglądała nasza bohaterka stojąc u wrót swego nowego lokum.
- Moi rodzice są właścicielami tych mieszkań. Moja mama miała się z tobą spotkać, ale nie ma jej w tej chwili. – „Księżniczka” przekręciła klucz w drzwiach i obie weszły do środka. – Firma od przeprowadzek dzisiaj rano przywiozła twoje rzeczy. – Tak, jak powiedziała wszystko zapakowane w kartonowe pudła czekało w salonie, na otwarcie przez swojego właściciela. - Czy stolik do herbaty stoi we właściwym miejscu?
- Tak. Jest tam, gdzie trzeba.
- Świetnie. W takim razie, jeśli chcesz pomogę ci się rozpakować. – Zaproponowała.
- Ależ nie ma takiej potrzeby Orihime. - Zaczęła wymachiwać rękoma w geście obrony. - Poradzę sobie sama.
- No, ale samej zajmie ci to sporo czasu, czyż nie? – Wciąż upierała się przy swoim. – We dwójkę pójdzie nam szybciej.
- W porządku. Nie ma tego dużo, więc naprawdę szybko się z tym uwinę.
- Ech. – Westchnęła z rezygnacją – Nic się nie zmieniłaś. Wciąż jesteś równie uparta, co kiedyś. Tak, czy inaczej oto twoje klucze. – Podała „przyjaciółce” dwa małe, srebrne kluczyki - Zostawię ci zapasowe, dobrze? - Yukiko skinęła głową w odpowiedzi – Pójdę już, lecz jeżeli będziesz chciała o coś spytać wiesz, gdzie mnie szukać.
- Rozumiem. Dziękuję Inoue.

~*~

Kapitanowie Gotei 13. Dzisiaj nietypowo, bo po raz drugi tego samego dnia w sali obrad pierwszej dywizji zebrani. Niespodzianką było to samą w sobie, lecz większą jeszcze stały się słowa Mayuri’ego. Słowa zwiastujące kolejne niebezpieczeństwo wiszące nad SS.
- Kapitanie Kurotsuchi zechciej kontynuować i dogłębniej wyjaśnić nam możliwy powód takiego chaosu w realnym świecie.
- Wedle życzenia Generale. – Odpowiedział, po czym wyciągnął schowany dotąd w kieszeni płaszcza pilot zdalnego sterowania najwyraźniej chcąc zobrazować swą dalszą wypowiedź i wcisnął jakiś bliżej nieokreślony przycisk. W wyniku, czego natychmiastowo pojawił się szeroki, pomarańczowy słup światła, który po chwili stał się wirtualną mapą miasteczka Karakura – Wykonując dogłębne analizy udało nam się ustalić, iż tym, cóż przyciąga anormalną liczbę pustych do miasta Zastępczego Boga Śmierci jest dość nietypowa energia duchowa oznaczona tu kolorem niebieskim.
- Wiemy, do kogo należy ta energia duchowa? – Zapytał zainteresowany Kyōraku.
- Nie mam całkowitej pewności, ale sądzę, że jej właścicielem jest ludzkie dziecko z niedawno przebudzonymi zdolnościami kenki. Tutaj, jednak zaczynają się schody. Dalszy niekontrolowany wzrost takiej mocy doprowadzić może do zbliżenia naszych dwóch światów, a w efekcie spowodować ich kolizję, co prawdopodobnie zniszczy jeden z nich lub nawet oba. - W pomieszczeniu zaległa cisza. Nikt – włączając w to najbardziej zainteresowanego Głównodowodzącego nie spodziewał się, że zwykła duchowa moc, zwyczajnej człowieczej egzystencji przysporzy takich problemów. Pomimo, iż stali na czele Trzynastu Oddziałów Obronnych już ładnych paręnaście lat to dzisiejsza sytuacja nie mieściła się w ich dotychczasowych doświadczeniach. Niemniej jednak na tych barkach spoczęła odpowiedzialność za bezpieczeństwo Niebios oraz każdego ludzkiego istnienia, dlatego nie mogli dopuścić, by ów coś zakłóciło obecny porządek światów.
- To sprawa najwyższej wagi. – Przerwał milczenie. – Trzeba niezwłocznie odnaleźć tegoż człowieka i poczynić odpowiednie kroki. Kapitanie Hitsugaya. – Tu zwrócił się do białowłosego, młodego mężczyzny – Jako, że wy spośród wszystkich kapitanów najlepiej znacie Ziemię zostajecie przydzieleni do tej misji. Jakieś pytania?
- Nie, Kapitanie Dowódco. – Odpowiedział kapitan dziesiątej dywizji.
- Doskonale. Zatem wyruszacie natychmiast. Zebranie uznaję za zakończone. – Dla podkreślenia swych słów uderzył dwa razy laską o podłogę – Proszę rozejść się do swoich oddziałów.

~*~

Pomarańczowo włosy chłopak zamyślony wsłuchiwał się w dźwięk zimnych kropel deszczu, uderzających w samotne okno. Mimowolnie obracał w dłoni odznakę Zastępczego Strażnika Śmierci – symbol jego nowego istnienia. Dawno już zapomniał o zwykłym życiu zwyczajnego, nieświadomego innego świata nastolatka. Zapomniał o tym jakże beztrosko jest spacerować z przyjaciółmi parkowymi uliczkami śmiejąc się przy tym do rozpuku i nie przejmować się niczym. Nic nie było już takie samo.
- Konnichiwa. – Z zamyślenia wyrwał go głos wchodzącej do sali nauczycielki – Nazywam się Shimizu Misaki. Jako, że Amane sensei przeprowadziła się do Wels od dziś będę nową wychowawczynią klasy 2-3. Odpowiadam za naukę, ale nie, dlatego, że jestem tępa lub uparta. Miło mi was poznać. – Chwilę potem po sali niósł się śmiech licealistów – Zanim jednak rozpoczniemy lekcję pozwólcie, iż przedstawię wam nową uczennicę z wymiany. Możesz wejść. – Słysząc zapowiedź wychowawczyni raźnym krokiem weszła do klasy niezbyt wysoka szatynka o niebieskich oczach. Wszyscy wpatrywali się w nią z zaciekawieniem. Wyjątkiem od tej reguły nie był i młody Kurosaki. Ów „nowa” przypominała mu kogoś. Kogoś, kto wyjechał, gdy byli dziećmi pozostawiając po sobie daną obietnicę. Czy to możliwe, by właśnie nią była?
- Yukiko?! – Wstał z miejsca niedowierzając, iż rozpoznał w nastolatce przyjaciółkę z dziecięcych lat.
- A któżby inny ? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie, co było dla niej typowe. Teraz nie miał już wątpliwości, że tą, która stoi przed nim jest nie, kto inny jak mała Yuki – chan. - Dawno się nie widzieliśmy Ichigo. – Rzekła uśmiechając się szeroko, po czym zajęła miejsce przed wyjątkowo niską, jak na swój wiek czarnowłosą dziweczyną, która zawzięcie rysowała w zeszycie króliczki. Lekcja historii minęła bardzo szybko. Kiedy tylko zadzwonił dzwonek oznajmiający długo wyczekiwaną przez każdego przerwę wokół nastolatki zebrała się spora część uczniów chcąc poznać swoją nową koleżankę. Ci bardziej ciekawscy wypytywali ją dosłownie o wszystko. Od nazwiska począwszy, a skończywszy na tym, co piętnastolatka robi w drugiej klasie liceum. Inni zaś informowali o zwyczajach panujących w szkole, o nadchodzących imprezach w miasteczku lub zwyczajnie zapraszali do wspólnego pałaszowania obento.
- Cześć! Nazywam się Kuchiki Rukia. Miło mi cię poznać. – Przywitała się przesłodzonym głosem. – Może zjesz razem ze mną oraz Kurosakim drugie śniadanie?
- Mnie również miło. – Ukłoniła się lekko – I chętnie się do was przyłączę.

~*~

Szkolny korytarz – najlepsze miejsce na spożycie śniadania podczas lejącego za oknem deszczu. Uczniowie zbierając się w małe grupki rozproszone po całym holu zajmowali drewniane ławeczki. Każdy wesoło szczebiocąc zajadał się stworzonym przez swoje zręczne łapki „kolorowymi cudami”.
- Słyszałem, że wracasz, ale nigdy się nie spodziewałem, iż będziemy w tej samej klasie. Czy to nie więź naszej
przyjaźni? – Nastolatka jedynie kiwnęła głową w odpowiedzi. – A właściwie, to dlaczego wróciłaś tak nagle?
- Cóż, mam swoje powody. - Jedli kilka minut w ciszy, delektując się smakiem słodkich taiyaki, a gdy ostatni kawałek powędrował do ich ust Kuchiki postanowiła przerwać ciążące wszystkim milczenie.
- Też chciałabym mieszkać sama. – Zawsze pragnęła być niezależna. Chciała mieć, choć odrobinę wolności nieskrępowanej regułami szlacheckiego rodu. - I móc robić wszystko na, co tylko mam ochotę. - Nasza bohaterka już otwierała usta, ażeby coś powiedzieć, lecz uprzedził ją Kurosaki.
- O czym ty mówisz Rukia? Przecież nie umiesz nawet nic ugotować.
- Och, zamknij się. – Prychnęła poirytowana – Nawet ja wiem jak zagotować wodę.
- Taa. Chyba na makaron. - Zakpił

~*~

Po szkole mimo niepogody ruszyła nie spiesznym krokiem w stronę parku Yumisawa.Znów tu jest. Dzisiaj, po pięciu latach nieobecności, kierowana ostatnimi słowami matki powróciła do Karakury. Upływający czas nieco odmienił scenerię tego miasta. Nic w tym dziwnego, w końcu i ona zmieniła się wraz z otaczającymi ją ludźmi. Nie mamjąc na to żadnego wpływu. Jednakże nie wszystko, co się zmieniło jest złe. Są jednak rzeczy, które chciałaby, aby pozostały niezmienne, żeby wciąż były takie same. Rzeczy takie, jak wspomnienia z dzieciństwa.

~*~

Cze! Pierwsza notka już jest/ albo dopiero jest(niepotrzebne skreślić). Ma nadzieję, że się choć trochę Wam podobała(o ile ktokolwiek ją przeczytał). Następna będzie za jakiś czas, ale będzie na pewno to mogą obiecać.

2 komentarze:

  1. Masz interesujący styl pisania. Rozdział zawiera wiele interesujących szczegółów, pozwala poznać bohaterów tym, którzy nie znają Bleach.
    Ale... tak, mam jakieś ale. Musisz się zastanowić, czy chcesz pisać wiersze, czy opowiadanie. Już sam początek ukazuje sielankowy styl.
    "Niebo spowiły ciemne chmury.
    Zapowiadając kolejny jesienny dzień ponury.
    Cichy wietrzyk gałązki wiśniowych drzew kołysze.
    Drobne listki w pośpiechu do tańca porywa. Świat niczym barwną kołderką nimi okrywa."
    Jeżeli podzielić by to na wersy, jak to już zrobiłam, wychodzi wiersz, i każde oko zauważy rymy. W późniejszych wersach jest wszystko normalnie. Jeżeli lubisz używać takich zwrotów, używaj ich w wypowiedziach bohaterów, którzy żartobliwie by je wypowiadali.
    Następnym ale, które mam do wytknięcia, jest sformułowanie "Białasek" i "Truskawek"
    W pierwszych postach nie powinno dodawać się takich nazw, a już tym bardziej w opisach. Z czasem mogą pojawić się w wypowiedziach bohaterów, a następnie dopiero w opisach. Wygląda to nieco niechlujnie.

    Poza tym, rozdział mi się podobał :) Pozdrawiam,
    Shirosaki

    [shining-path-to-dreams.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie znalazłam trochę czasu i wpadłam na prolog ;) Muszę Ci powiedzieć, że dokonałaś czegoś, co nie udaje się wielu osobą - polubiłam głównego bohatera! Czy moze jedno z głównych, a raczej bohaterkę, bo mówie o Yukiko. Polubiłam! Ahahha, jej podejscie do Inoue - prawie jak moje, chociaż ja bym ją chchciała zjebać jeszcze bardziej za te jej wszystkie kurosaki-kun których musiałam wysłuchać ^^
    Bardzo ciekawie, masz bardzo ciekawy styl przede wszytskim. Robisz ładne opisy, ladnie budujesz sytuacje, dajsze czytelnikowi czas na wyobrazenie sobie pewnych rzeczy, na wczucie się w sytuacje. Mówię np o tych łabędziach z początku notki. No łał, no bardzo realistycznie i to nawiązanie do wolności, bardzo lubię takie opisy <3 Tak nawet troche poetycko bym rzekła, bardz na plus. No i jest tez zabawnie a to bardzo u mnie sie liczy ^^ Ach ten mayuri. Nie znoszę go, ale nie mozna mu odmowic tego, ze pomimo calej srogiej aury jaka probuje wokol siebie budowac, jest dla mnie jedna z najkomiczniejszych postaci :D Och, mam ciagle w glowie ta scene jak chce przywrocic karakure na jej miejsce z soul i caly oddzial probuje go powstrzymac a on sie odgraza :D

    ;)

    Weny zycze!

    OdpowiedzUsuń

LAYOUT BY OKEYLA