poniedziałek, 24 lipca 2017
Rozdział XIII Rozmowy
Godzinna przerwa na obento – drugie śniadanie. Po tym jak każdy z uczniów dopchał się do stołówki i wybrał swoje drugie śniadanie jedni siedzieli na dachu szkoły, drudzy na trawie w cieniu drzew sakury inni zaś pozostali w budynku do tej ostatniej grupy należała również Inoue. Dziś wyjątkowo jakoś nie udzielał się ten nastrój wszędobylskiej sielanki. Może z powodu wyboru, którego właśnie dokonała. Brzemiennej w skutkach decyzji, od której nie będzie już odwrotu. Siedziała na ławce szkolnego korytarza spoglądała na przestrzeń za oknem mimowolnie zatracając się w innej rzeczywistości. Wpatrując się w przelatującą, co jakiś czas grupę bezimiennych białych ptaków, rozmyślała jak wysoką będzie musiała zapłacić cenę za jej podjęcie. Co powiedzą przyjaciele, gdy dostrzegą, iż zniknęła bez śladu.
-Orihime! - Przyjaciółka szturchnęła ja mocniej. Od ładnych paru minut usiłowała zwrócić na siebie jej uwagę - Co się z tobą dzieje? Ostatnio znikasz na długie godziny, a teraz jesteś jakaś nieswoja. W coś ty się wplątała?
Pytanie spadło na nią niczym grom z jasnego nieba. Nie wiedząc, co powiedzieć, przez krótką chwile uśmiechała się po swojemu, ale widząc groźne spojrzenie Tatsuki momentalnie spoważniała. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek przyjdzie jej usłyszeć takie zapytanie z ust brązowookiej.
- To nic takiego - dała tak wymijającą odpowiedz, jaka tylko była możliwa. Przecież nie mogła, nie miała prawa powiedzieć, że zamierza poświęcić wszystko dla swego idealnego marzenia i tym samym podpisać cyrograf z „diabłem”, który w imię swych niegodziwych planów w ułamku sekundy może pozbawić życia setki dusz zamieszkujących Karakur'ę. I właśnie to on mistrz iluzji po części stanie się naszym drugim przewodnikiem wśród cieni tej historii, który będąc zawsze w kontrapunkcie dla swojego dopełnienia, tworząc obraz pełen harmonii, zdaje się tym wszystkim bawić i nas milcząco ostrzegać. W końcu to on jest mordercą - Nie musisz się tym przejmować.
- Jesteśmy przyjaciółmi prawda? Tak, więc przestań kłamać i nie próbuj ukrywać czegoś przede mną - powiedziała zmartwiona brunetka. Miała dość tych ciągłych sekretów i niedomówień za płaszczem, których od dłuższego czasu chowała się rudowłosa – Opowiedz mi o wszystkim.
- Gomen ne, ale właśnie, dlatego nie mogę ci powiedzieć - w głosie tkającej księżniczki dało się słyszeć dozę smutku zupełnie nie podobną do tej zawsze roześmianej dziewczyny - Zresztą i tak byś nic nie zrozumiała.
- Kim ja dla ciebie jestem Orihime? Myślałam, że byłam nakama, przyjaciółką, której możesz powiedzieć o wszystkim! Już zapomniałaś ile razy pomagałam ci gdy ktoś usiłował cię skrzywdzić lub obrazić! Czy to już nic dla ciebie nie znaczy?!
- Wari Tatsuki - chan ale nie pamiętam – skłamała sądząc iż takie będzie najlepsze wyjście z tej sytuacji – Wiesz masz rację to jest dla mnie bez znaczenia i… - nie dokończyła, ponieważ poczuła jak brunetka otwartą dłonią uderza ją w twarz. Wszyscy znajdujący się w tym momencie w szkolnym holu dosłownie zamarli. Szare oczka Hime zszokowane patrzyły na koleżankę, wciąż nie dowierzając temu co właśnie się wydarzyło. Dotknęła bolącego policzka, spuściła wzrok po czym szepcząc ciche „przepraszam” wzięła leżącą obok torbę i wybiegła z Karakura chugakkô w tylko sobie znanym kierunku mijając się po drodze z Chizuru.
~*~
Yukiko siedząc na parapecie swojego nowego pokoju znajdującego się tymczasowo w barakach szóstego oddziału czytała jedną z swoich ulubionych książek:
- Na ulicach nie było nikogo. Wokół były domy, tak, a światła paliły się w oknach. Lecz na drodze nie było nikogo. Kiedy zaglądnęłam do wnętrza jednego z domów, to zobaczyłam ludzi, którzy się kochali. Zajrzałam więc do innych domków, tam też mieszkali ludzie i nie byli sami. Mieszkanie z kimś, kogo się kocha musi sprawiać radość. Chyba większą niż tylko bycie z ludźmi. To dlatego wszyscy byli w domach. Nikogo nie było na ulicy. Wyruszę więc w podróż. Pójdę do następnego miasta z nadzieją, że kogoś spotkam. A jeśli ten ktoś zakocha się we mnie to wtedy będziemy musieli się rozstać. Ale mimo to chcę poznać tą osobę. Tak myśląc, wyruszam sama w drogę… - Nagle spokój został przerwany, niespodziewanie dotarł do niej cichy szelest, trzepot skrzydełek wlatującego właśnie do pomieszczenia piekielnego motyla, maleńkiego posłańca przekazującego zarówno te błahe jak i ważne informację.
- Jigokuchō ?[piekielny motyl]– zapytała samą siebie zdziwiona pojawieniem się uskrzydlonego owada. Zastanawiało ją kto i w jakim celu go do niej przysłał -Ciekawe, o co chodzi? -czarny motylek z gracją zatoczył koło by po chwili usiąść na dłoni dziewczyny i przekazać wiadomość o następującej treści ” Wpadnij do mojej dywizji Yukiko-chan jest coś o czym chcę z tobą pomówić - Tata” nadesłanej przez Shunsui’a. - No to komu w drogę temu czas – brązowowłosa odłożyła książkę z ciemnoniebieską okładką, na której tle malowały się szare budowle na półkę wiszącą tuż obok okna i skierowała swe kroki w stronę oddziału ojca.
- Nakatomi, wciąż nie znała zbyt dobrze geografii tego miejsca. A, że była jedną z tych osób, które nazywa się „zagubionymi duszami” i nie ważne jak bardzo starała się zapamiętać położenie ulic, ciągle popełniała jakiś błąd i gubiła się w ich niekończącym się labiryncie. Gdy była mała, matka chodziła jej szukać. Wciąż pamiętała jak z uśmiecham na ustach przytulała ją, gdy w końcu odnalazła w jakimś odległym miejscu. Masując jej nogi po jednej z takich wędrówek powiedziała, że przy odrobinie szczęścia pewnego dnia spotka kogoś kto poprowadzi ją przez życie i nigdy nie pozwoli jej się zgubić.
- Kuso którędy teraz ? – skręciła w pierwszą lepszą uliczkę i ze zrezygnowaniem spojrzała przed siebie – Pięknie znowu polazłam nie tam gdzie trzeba. Rany w taki sposób to ja za sto lat nie dojdę do ósmego oddziału– jęknęła już chyba po raz setny tego dnia - I co ja teraz zrobię.
- Nie tędy droga na pewno to wiem* - usłyszała za sobą nieznajomy męski głos. Odwróciła się a jej oczom ukazał się wysoki chłopak o krótkich czarnych włosach z wytatuowaną liczbą 69 na lewym policzku. Ubrany był w standardowy mundur Boga Śmierci tyle, że bez rękawów na lewym ramieniu nosił przewiązaną opaskę vice-kapitana dziewiątej dywizji – Widzę, że zabłądziłaś, więc jeśli chcesz to mogę cię tam zaprowadzić. Tak się składa, że mam po drodze. Przy okazji jestem Hisagi Shuhei porucznik dziewiątej dywizji – brunet wyciągnął dłoń ku nastolatce, a ta niepewnie ją uścisnęła.
- Nakatomi Yukiko nowa strażniczka śmieci. Miło mi poznać i chętnie skorzystam z Pana pomocy.
- Mów mi po prostu “Hisagi” tak jest w porządku, Nakatomi-chan - Shuhei uśmiechnął się przyjacielsko, a młoda Bogini Śmierci odwzajemniła uśmiech – Powiedz mi jak ci się tutaj podoba i czy kogoś już poznałaś?
- Całkiem tu ładnie choć sceneria i budynki tego miasta zupełnie nie przypominają tych, które znałam dotychczas ze Świata Żywych. Nie sądziłam, że Seireitei okaże się duże większe i zamożniejsze od Karakur’y. I tak zdążyłam się już z kimś zapoznać to jest kilka osób, a mianowicie Rukia, Renji,Rangiku, ten mały Sopelek no i ty oczywiście.
- Mały Sopelek? - powtórzył ze zdziwieniem
- Sopelek tak nazywam kapitana Hitsugayę.
- I on pozwala ci tak się do siebie zwracać?
- Pewnie, że nie. Wiecznie się z tego powodu na mnie wydziera, ale jakimś cudem mi to nie przeszkadza, nie wiem może dlatego, że odkąd poznałam go na Ziemi trochę się z nim zżyłam pomimo różnic charakterów i zaczynam traktować jak starszego brata.
- A więc to ty jesteś przyczyną tego całego zamiesza w miasteczku Zastępczego Shinigami, a także córką Kapitana Kyōraku, o której tak głośno.
- Heh zgadza się ale wolałabym być traktowana jak każdy zwyczajny Bóg Śmierci a nie kapitańskie dziecko.
Przez kilka następnych minut szli powolnym krokiem skręcając to w kolejne kręte uliczki prowadzące ku ich chwilowo wspólnemu celowi rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nim się obejrzeli jak stanęli przed bramą VIII Gotei.
- Dotąd wystarczy. Dalej już trafię, dziękuję za pomoc i przepraszam za kłopot – powiedziała brązowowłosa po czym skłoniła się nisko - Na razie!
- W takim razie do zobaczenia! – Pożegnał się porucznik i odszedł w stronę kwater swego oddziału a nasza bohaterka wyruszyła ku spotkaniu z ojcem, którego już z oddali dostrzegła siedzącego w Pawilonie Ogrodu Dywizji z Widokiem na jego mały domek ze swoim nieodłącznym atrybutem, czyli butelką sake. Poczuła się trochę nieswojo zasiadając na ławeczce obok rodzica. Od czasu tamtych wydarzeń zawsze była sama. Z samotnością dzieliła swe troski i smutki. Nie wiedziała jak to jest mieć kochającą się rodzinę w komplecie, chociaż zawsze wierzyła, iż on gdzieś tam jest i czuwa nad ich bezpieczeństwem. Nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć. Tak wiele było wspomnień, którymi chciała się podzielić. Tak dużo jeszcze do poznania.
- Yare yare wiesz, która jest już godzina słoneczko? – Spojrzał na zegarek bez zegarka, – Jakim cudem zajęło ci aż tyle czasu dotarcie tutaj. Po kim ty to masz?
- Pewnie po tatusiu – zakpiła – No i nic na to poradzę, że się zgubiłam – odpowiedziała udając obrażoną minę – Nie jestem w posiadaniu GPS’A a zgubić to potrafię się dosłownie wszędzie, więc się nie dziw. A tak w ogóle to, o czym chciałeś porozmawiać?
- Yukiko – kapitan nalał sobie czarkę „napoju bogów” na co młoda shinigami się nieco skrzywiła - Chciałbym abyś zamieszkała w moim domu i nosiła moje nazwisko to po pierwsze. A po drugie to chcę cię lepiej poznać, dowiedzieć się, co straciłem przez te wszystkie lata.
- Sporo jest tego. Nie wiem czy dnia nam starczy ale spoko. Powiem to co uważam za najważniejsze. Przyszłam na świat dwudziestego drugiego dnia dziesiątego miesiąca piątego roku panowania cesarza Akihito w Tokio znajdującym się w regionie Kantō, w którym to spędziłam dzieciństwo. Uwielbiam do późna czytać mangi co skutkuje spóźnianiem się do szkoły. Jest również w moim życiu ktoś ważny kogo chcę chronić i moim marzeniem jest by spełniły się jego marzenia. Co do kwestii noszenia twojego nazwiska to jeszcze się zastanowię. No to by było na tyle chyba, że chcesz coś jeszcze wiedzieć to pytaj.
- Nie sądziłem, iż moja córeczka osiągnęła już ten wiek – powiedział Shunsui z czułym uśmiechem – Jak chcesz to możemy o tym porozmawiać – kolejna porcja alkoholu powędrowała do ust Kapitana - W końcu jesteś już prawie kobietą.
- Nie ma takiej potrzeby - taka odpowiedź naszej „śnieżynki” miała za zadanie zniechęcić tatusia do tematu, jednak ten niezrażony chłodnym tonem córci dalej kontynuował, – Więc, którego wybrałaś? Ichigo- kun czy Kapitana Hitsugay’e?
- Tato! – Krzyknęła z wyrzutem czując, że czerwieni się niczym dojrzała truskawka. Najlepszej przyjaciółce pewnie by o tym nie powiedziała a co dopiero ojcu, którego zna zaledwie od parunastu godzin – Jak możesz pytać o coś takiego!
- Złościsz się zupełnie jak Miyuki. Ano właśnie jak ona się ma?
Dobry nastrój prysnął niczym bańka mydlana a pytanie zawisło w powietrzu jak chmura burzowa. Bladego pojęcia nie miała jak powiedzieć o Tym ojcu, co nie było rzeczą prostą ani przyjemną. Nigdy nie była dobra w przekazywaniu złych wiadomości, a już na pewno nie takich jak ta.
- Co się dzieje z Shinigami po śmierci? – zapytała nie mając zamiaru mówić wprost.
- *Gdy Bóg Śmierci umiera jego duchowe ciało dzieli się na dwie części. Pierwsza z nich zwana Po związana jest z ziemią dlatego przechodzi reinkarnację by ponownie stać się człowiekiem. Z kolei druga nazywająca się Hun jako, że ma związek z Społecznością Dusz staje się cząsteczką energii duchowej, z której zbudowany jest ten świat. Chyba jakoś tak to leciało… – mężczyzna podrapał się po głowie - Dlaczego o to pytasz?
- Bo widzisz – szatynka utkwiła wzrok w maleńkim pajączku przechadzającym się po jednej ze ścian altanki - Okāsan ona zginęła. Zginęła z rąk nieznanego mi człowieka i nawet nie wiem dlaczego – wraz z wypowiadanymi słowami poczuła jak gorzkie łzy napływają jej do kącików oczu, a Kapitan Kyōraku lekko nią potrząsa nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Z jego twarzy znikł uśmiech, a w czarnych tęczówkach dało się dostrzec deszcz. Teraz wcale nie przypominał tego wesołego i wiecznie beztroskiego kapitana, jakiego zna każdy mieszkaniec SS. W tej chwili jego myśli niczym jaskółki zwiastujące burzę uparcie krążyły wokół, dwóch ale jakże znaczących w swej treści pytań:
- O czym ty mówisz dziecko? Jak to się stało?
- Przepraszam, ale nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Po tej wypowiedzi zapanowała głucha, martwa cisza. Jedynymi dźwiękami jakie można było usłyszeć to brzęczenie jakiejś natarczywej soul societowskiej muchy oraz nalewaną raz po raz przez tiachiō „wodę życia”.
- Tato – Nakatomi niespodziewanie przerwała milczenie a brązowowłosy przeniósł na nią swoje spojrzenie - Dlaczego nigdy nie szukałeś mamy?
- To nie tak, że jej nie szukałem. Przez dwa lata usiłowałem ją odnaleźć lecz bezskutecznie. Jej reiatsu zupełnie przepadło jak gdyby ktoś celowo chciał ukryć jej istnienie. Wciąż czuje się winny temu, że nie zdołałem jej zatrzymać. Może twoja babcia miała rację - sakkat zsunął się na oczy kapitana - Może gdybym był lepszym człowiekiem to wtedy by nie odeszła a teraz była by razem z nami…
- Uso – dziewczyna pokręciła głową w akcie protestu – Z pewnością to nie twoja wina. Jeśli to było by prawdą to mamie nie zależałoby, żebym wiedziała, kto jest moim ojcem i nie opowiadała mi o tobie. No i skończyłbyś już z tym piciem tatku. Topienie smutków w alkoholu to nie rozwiązanie – dodała widząc, iż ojczulek ma zamiar wlać w siebie kolejną porcję przezroczystego płynu, po czym zabrała mu sprzed nosa glinianą prawie już pustą buteleczkę, – Choć odprowadzę cię do domu.
- To raczej nie jest dobry pomysł. Jak mnie zobaczy Nanao to mi się znowu oberwie – szatyn wstał z ociąganiem się i lekko chwiejnym krokiem wraz z obejmującą go córką ruszył w kierunku swojego domu. Nie minęło pięć minut jak stanęli u progu mieszkania gdzie z nietęgą miną czekała Ise, która jednym wprawnym ruchem przyłożyła swojemu przełożonemu wielką, gruba księgą.
- Nanao – chan itai yo![to boli]. Za, co mnie bijesz przeć nic nie zrobiłem!
- Właśnie! Niczego nie zrobiłeś, a cała sterta zaległych raportów czeka aż je wypełnisz! Do tego jeszcze wałęsasz się pijany po SS! Popatrz, jaki przykład dajesz dziecku! Od dziś masz szlaban na sake nie dostaniesz ani kropli już ja się o to postaram!
- Ależ Nanao – chan nawet tak nie żartuj… - zachlipał, ale pani porucznik najzwyczajniej w świecie nic sobie z tego nie robiła. Z kolei nastolatka w osłupieniu przyglądała się całej tej scence zastanawiając się, jakim sposobem jej staruszek po takowych przejściach jeszcze żyje i jest w jednym kawałku.
- Sumimasen za mojego zapijaczonego dowódcę i dziękuję ci mała damo, że go odprowadziłaś.
- Proszę nie przesadzać nie było wcale aż tak źle –odpowiedziała zgodnie z prawdą – Zatem Oyasumi-nasi.
- Oyasumi – odpowiedziała czarnowłosa kobieta w okularach po czym złapała Kyōraku za kołnierz różowego płaszczyka i pociągła najpewniej do jego biura przy okazji krzycząc coś na temat tego, że jak nie upora się z papierami do jutra to pożałuje. Natomiast nowa shinigami powolnym krokiem wracała tym razem bez problemów do VI oddziału, zastanawiając się co przyniesie kolejny dzień.
~*~
Ichigo leząc na posłaniu w swym nowym lokum spoglądał w małe okienko wypatrując pyzatego księżyca na ciemnym niebie nocy. Jeszcze całkiem niedawno to z nim prowadził długie rozmowy powierzając mu swe dziecięce marzenia. Lecz teraz wszystko się zmieniło i on także się zmienił wraz z otaczającymi go ludźmi. Pomimo, że było już dość jakoś nie mógł zasnąć. Miał dziwne przeczucie, że już całkiem niedługo stanie się coś złego i ktoś na tym ucierpi, ktoś ważny dla niego. Rozległo się pukanie, zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć drzwi rozsunęły się z hukiem, a do środka weszła Yukiko w niebieskiej piżamce z długim rękawkiem trzymając w jednej ręce poduszkę w drugiej zaś cienką kołdrę.
- Siema, Truskawo. Dzisiaj nocuję u ciebie.
- Że co?! Jak to u mnie?! Mowy nie ma!
- Oj oj Ichi nie krzycz, bo całą dywizję pobudzisz. A poza tym jak Rukia w twojej szafie spała to jakoś nie protestowałeś. Nom to jak będzie?
- Dobra poddaje się – mruknął cicho – Tylko wiedz, że mam jeden materac.
- Widzę. Zatem dobranoc i zgaś światło – piętnastolatka rozłożyła się wygodnie na materacu, a jej przyjaciel nie mając większego wyboru zgasił wiszącą przy wejściu lampę naftową, po czym ponownie ułożył się na posłaniu. - Śpisz? Jak nie to możesz tutaj przyjść.
- Zwariowałaś! – zerwał się gwałtownie z łóżka, zszokowany propozycją współlokatorki poczuł jak zaczyna mu się robić gorąco a twarz zapewne nabiera koloru purpury - Co ty gadasz! Odbiło ci czy jak?!
- Baka! Nie zrozum tego źle! To nie tak po prostu… Cóż zastąpisz mi mojego pluszaka. W domu mam naprawdę dużego Królika. Mama znaczy osoba, która nią była, kupiła mi go na urodziny. To mój ulubiony. Zawsze z nim śpię. Tak naprawdę, to chciałam go przynieść, ale jest za duży, no i nie jestem już dzieckiem. Myślałam, że naprawdę dam sobie radę bez niego, jednak tak nie usnę. Więc możesz go zastąpić?
- Etto… Chyba tyle mogę zrobić. Tylko nie mów o tym nikomu – Chłopak chcąc nie chcąc pożył się w bezpiecznej odległości obok odwróconej do niego plecami przyjaciółki. Mimo wszystko odczuł wielką ulgę, iż za słowami wypowiadanymi przez nie kryło się to co podpowiadała mu wyobraźnia. Po jakimś czasie oboje oddali się w objęcia Morfeusza by zasnąć niczym nie zmąconym snem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz